IndeksIndeks  Latest imagesLatest images  SzukajSzukaj  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  

 

 Sylvia & Cesare #1

Go down 
AutorWiadomość
Admin
Admin
Admin


Liczba postów : 670
Join date : 24/06/2019

Sylvia & Cesare #1 Empty
PisanieTemat: Sylvia & Cesare #1   Sylvia & Cesare #1 Icon_minitimePią Cze 28, 2019 3:37 am

/ start! <3

Kolejna, nudna imprezka jej ojca, a Sylvia szukała tylko możliwości zwiania z tego miejsca. Jako córka niestety miała zasrany obowiązek uczestniczenia w tych wszystkich nużących bankietach, które kompletnie jej nie interesowały. Co gorsza, ojciec zwykle chwalił się swoim potomstwem przed kolegami i przestawiał im masę starych pierdzieli, którzy podejrzanie się na nich gapili. Ile można... Tak więc zaraz po przemówieniach i jako tako rozpoczęciu, zaczęła kręcić się gdzieś w tłumie licząc, że ojciec i jego znajomi dopadną inne za jego dzieci, a ona da radę się ulotnić. Ostatnimi czasy miała przecież o wiele ciekawsze zajęcia! Zwinęła ze stolika z alkoholem kieliszek z szampanem i starając się nie gapić na ludzi, brylowała gdzieś pomiędzy nimi, starając się pozostać niezauważoną. Wreszcie przystała w jakimś mało widocznym miejscu, wyjęła telefon z torebki i dyskretnie sprawdziła czy nie ma żadnych nowych wiadomości, które dałyby jej pretekst do przykładowego zwiania przez okno w łazience.


Cesare jako swego rodzaju "szef" najnowszego pokolenia familii Castellanów musiał być wszędzie tam, gdzie coś w mieście się działo, więc imprezka wyborcza starego Creighton-Stuarta nie należała do wyjątków. Takie grzeczne eventy nie leżały w spektrum zainteresowań Cesa, ale cóż poradzić, ktoś musiał trzymać rękę na pulsie. Na szczęście obecność Creighton-Stuarta oznaczała też obecność wszystkich jego blond latorośli, a na jedną z nich Cesare szczególnie miał oko... Rozejrzał się właśnie, żeby ją zlokalizować i tak jak przypuszczał, zauważył ją w jednym z zaułków.
- Ach, jakiż to widok ocieplający serce, córka wspierająca ojca na jego wieczorku wyborczym - powiedział, uśmiechając się szeroko i podchodząc do Sylvii. - Aczkolwiek gdybym mógł coś zasugerować, to pewnie wspierałoby Ci się go lepiej z jakiegoś lepiej widocznego kawałka sali.


Sylvia najchętniej znajdowałaby się w zupełnie innej części miasta. Nigdy nie rajcowały jej takie sztywne imprezki, na której ojciec przedstawiał im milion osób, których i tak nie dali rady zapamiętać. Ale jako jego dzieci byli zmuszeni się tam pojawiać, więc nie było wyboru. Ostatnimi czasy, dzięki znajomości z Cesare'm, Sylvia zaczęła "żyć". Odrywała się trochę od kontrolującego ojca i próbowała nowych rzeczy co cholernie jej się podobało i z ekscytacją czekała na więcej. Nic więc dziwnego, że chętniej byłaby w zupełnie innym miejscu, ale nie sądziła też, by Castellano pojawiał się w takich miejscach, bo i po co. On miał o wiele ciekawsze życie niż Creightonowie, o ile wyłączyć te całe mordowanie czy inne szemrane interesy. Adrenalina, to było to. Słysząc znajomy głos, przeniosła wzrok na Castellano.
- Ciszej. Specjalnie się tutaj ukrywam, bo mam dość poznawania tych wszystkich starych pierdzieli - przewróciła oczami, upijając łyka szampana. - A Ciebie co tutaj sprowadza? Nie mów, że nagle zainteresowała Cię polityka - dodała, unosząc brew do góry.


Cesare musiał przyznać, że znajomość z Sylvią zaskakiwała go na każdym kroku. Na początku myślał, że dziewczyna jest tylko kolejną naiwną blondyneczką z bogatym tatusiem, która boi się wszystkiego, ale Sylvia była wręcz głodna nowych wrażeń i Ces was more than happy to deliver.
- Ty też bądź cicho, mogłabyś zranić uczucia tych starych pierdzieli. Co by wtedy tatuś powiedział - zadrwił, uśmiechając się pod nosem. Lubił przywoływać jej ojca w rozmowie, bo wiedział, że ją to denerwuje, a zdenerwowana Sylvia oznaczała także Sylvię-gotową-na-wszystko. - Nie, nie osiągnąłem jeszcze tego pozoru nudziarstwa- stwierdził, chociaż "Ces" i "nudziarstwo" raczej wzajemnie się wykluczały. - Ale lubię wiedzieć, co w trawie piszczy. Za to widzę, że Ty nadal nie polubiłaś tego politycznego cyrku? - spytał, zwijając kieliszek z tacy przechodzącego kelnera.


Sylvia miała o tyle dobrze, że na taką ilość potomstwa Creigthonów nie była ani najstarszą ani najmłodszą latoroślą, dzięki czemu ojciec nigdy nie kładł na nią większego nacisku. Ani nie była chowana pod kloszem jak to zwykle bywa w przypadku najmłodszych dzieci, ani też nie pokładał w niej swoich wygórowanych ambicji. Było całkiem nieźle, poza tym, że jednak starał się ich wszystkich kontrolować i byli zmuszeni uczestniczyć w tych nudnych imprezkach wyborczych. Sylvia była swego rodzaju wolnym duchem, zawsze ciągnęło ją do nowych doświadczeń, ale na własną rękę miała trudności w organizowaniu tego typu rzeczy, bo przez ojca wszyscy ją znali.
- Uważaj, bo uwierzę, że się tym przejmujesz - odparła z rozbawieniem. Cesare niewątpliwie był powiewem świeżości w jej życiu i chyba przyzwyczaiła się już do ich spotkań.
- O nie, tak bardzo to widać? - rzuciła z lekkim rozbawieniem, pociągając kolejnego łyka ze swojego kieliszka. Bynajmniej, kompletnie jej to nie obchodziło. Czasami nawet zastanawiała się czy nie odwalić czegoś głupiego, może ojciec dałby jej zakaz pojawiania się na tego typu nudziarskich spędach? A girl can dream...
- Jakieś plany na później? Znam parę wyjść awaryjnych, możemy się stąd zwinąć za jakiś czas - zaproponowała z nadzieją, że się zgodzi. Naprawdę nie uśmiechało jej tam siedzieć godziny, czy nawet dłużej...


- No popatrz, minęło tak niewiele czasu, a już tak dobrze mnie znasz - odpowiedział, uśmiechając się z rozbawieniem - Może powinienem bardziej uważać, bo niedługo poznasz wszystkie moje sekrety.
- Kochanie, ślepy by zauważył. Emanujesz niechęcią na kilometr - stwierdził. To było raczej oczywiste dla każdego kto przyuważył Sylvię czającą się w zaułku.
- Hmm, miałem zamiar zostać do końca, żeby bliżej poznać wszystkich tych starych pierdzieli, ale kiedy piękna dziewczyna nalega, grzechem jest odmówić - powiedział, słysząc jej propozycję. Nie, żeby Cesare zbytnio przejmował się grzeszeniem i innymi takimi sprawami. - Możemy podskoczyć do mojego kasyna, może nawet pozwolę Ci się ograć w rozbieranego pokera - zaproponował z błyskiem w oku. Chciała rozrywki, to będzie ją miała.


- Powinieneś. Nic się przede mną nie ukryje - odparła z pewnością w głosie. Grunt to brzmieć pewnie, nie musiał wiedzieć czy to faktycznie prawda. Zresztą, podejrzewam, że Sylvia jednak wiedziała z kim się zadaje. Nie była głupia.
- Poważnie? To może faktycznie powinnam podejść bliżej środka... - odparła, zastanawiając się na głos. Jaki to miałoby sens? Ano taki, że może ojciec następnym razem zastanowiłby się dwa razy zanim zaprosił ją na wyborczą imprezkę. Oczywiście, nie miała zamiaru robić żadnych afer, ale taka jawna niechęć do przebywania w tym miejscu i na tym konkretnym wydarzeniu może dałaby staremu do myślenia.
- Daj spokój, zawsze możesz ich wyguglować - wujek google zawsze pomocny! Po co się męczyć i wysłuchiwać starych pierdzieli, jak można to wpisać w google? Oni i tak niczego ciekawego by mu nie powiedzieli. Taka prawda.
- Takie propozycje w biały dzień? Panie Castellano, tak się nie godzi - rzuciła z udawanym zawiedzeniem, upijając kolejnego łyczka. Przecież się nie przyzna, że nie ma bladego pojęcia o zasadach gry w pokera. Miała zamiar przed wyjściem, lub gdy nie będzie patrzył wyguglować zasady i wtedy faktycznie wygrać. Przecież ta gra nie mogła być aż taka trudna...
- Nie wiem czy kasyno to dobry pomysł. Słyszałam, że ogrywacie tam ludzi do ostatniej pary skarpetek, a ja nie mam zbyt wiele na sobie - rzuciła bezceremonialnie, ponownie zamaczając usta w alkoholu.


- W takim razie będę musiał mieć się na baczności - stwierdził, puszczając do niej oko. Na tym poziomie ich znajomości chyba już nie obawiał się tak, że jak Sylvia dowie się czegoś więcej o jego brudnych interesach to zwieje. Skoro lubiła dreszczyk emocji, raczej nie powinno jej to zniechęcić.
- Nie, lepiej nie, za dużo tam starych pierdzieli. Poza tym, wolę Cię mieć tylko dla siebie, w tym zacisznym zaułku... - urwał, resztę pozostawiając dla jej wyobraźni.
- Co racja, to racja. Zatem jak, kasyno nas wzywa? - spytał zachęcająco. Oboje się tutaj nudzili, wiec po co marnować czas.
- No wiesz, mam pewną reputację do utrzymania, nie mogę wypadać z formy. Mam pewne zasady - przynajmniej dwie niemoralne propozycje przed kolacją - odpowiedział na jej uwagę.
- W takim razie będziesz bardzo zdeterminowana, żeby wygrać, to dobry znak - powiedział, niezrażony. - Chociaż jeśli mam być szczery, i tak masz na sobie za dużo - szepnął jej do ucha. A co, skoro już sama zaczęła...


Sylvia doskonale zdawała sobie sprawę z kim się zadaje. Przecież chyba wszyscy wiedzieli, że Castellano to mafia i tak dalej. No, ale skoro sama nie musiała nikogo ubijać i żadnych tortur na niej nie próbował, to po co miała się tym interesować? Sama znajomość z nim dodawała jej życiu miłego dreszczyku, więc nie miała zamiaru z tego rezygnować. Dodatkowym dreszczykiem było jeszcze to, że całą tą znajomość trzymali w tajemnicy. W końcu ojciec z pewnością nie pochwaliłby jej wyborów, ba, pewnie miałaby grubo przechlapane.
- I nie było tak od razu? Wymiksowałabym się stąd wcześniej - mrugnęła do niego. Zawsze mogła udać, że źle się czuje i och, jaka szkoda, ale nie powinna uczestniczyć w tej imprezce. Sylvia potrafiła wczuwać się w takie role, nie bez powodu jeszcze w szkole średniej należała do kółka teatralnego.
- Zapamiętam - upiła kolejnego łyka ze szklaneczki. Chętnie zmyłaby się stamtąd od razu, ale nie była pewna, czy ich ktoś zaraz nie przyłapie. Powinni lepiej się kryć, ale z drugiej strony, wiele osób było teraz zajętych rozmawianiem ze starymi pierdzielami, więc pewnie udałoby im się jakoś zwinąć. - Hmm, poczekajmy pięć minut. Ojciec ma wyjść przemawiać, więc cała uwaga skupi się na nim i łatwiej się stąd zmyjemy - bez podejrzliwych spojrzeń i zbędnych pytań. - Challenge Accepted! - żeby to było pierwszy raz. Ale do tej pory Sylvia już kilka razy udowadniała Cesowi, że wcale nie należy kierować się kolorem jej włosów i pochodzeniem, bo nie była tak sztywna, jakby mogło się wydawać chociażby po jej ojcu. - Może jak ci się poszczęści to trochę ubrań zgubię - dodała z cwanym uśmieszkiem. Do świętoszek nie należała, więc takie teksty kompletnie jej nie zawstydzały, a wręcz przeciwnie.


- No wiesz, muszę Cię jakoś utrzymywać w niepewności. Czyż nie taki jest sens całej tej zabawy? - spytał, chociaż doskonale znał odpowiedź na to pytanie. W końcu już dawno domyślił się, że grzeczne dziewczynki jak Sylvia zadają się z takimi jak on po to, by poczuć ten dreszczyk niespodziewanego.
- Może Ci się przydać - skomentował tylko i idąc w jej ślady także wychylił łyk. Lubił jej przypominać, że nie jest grzecznym chłopcem i chciał, żeby miała świadomość, w co się wpakowała.
- Twoje życzenie jest dla mnie rozkazem. W końcu nie chcielibyśmy mieć tutaj tatusia-polityka, wkurzonego tym, że jego urocza córka wymyka się po kryjomu i to z notorycznym przestępcą - stwierdził z właściwą sobie ironią. Sam już dawno przestał się przejmować, co myśleli o nim inni, ale rozumiał, że w sytuacji Sylvii ważne były dla niej pozory.
- Liczę na to - powiedział, odwzajemniając się jej podobnym uśmieszkiem. Nie sensu ukrywac swoich prawdziwych intencji. - Kto wie, może Ci w tym pomogę.


- Ty mi powiedz - z początku faktycznie chodziło o dreszczyk niespodziewanego, ale okazało się, że Sylvia polubiła Cesa, więc spędzanie z nim czasu stawało się jeszcze przyjemniejsze. Wiedziała, że nie był grzecznym chłopcem, ale też gdyby chciała grzecznego chłopca, to już dawno by sobie takiego znalazła.
- Całe szczęście, że dzisiaj ma akurat inne sprawy na głowie - nie komentowała bliżej słów o ojcu, bo wiedziała, że to prawda. Wiedziała jakie problemy miał ze związkiem Williama i Loreny, a gdyby dowiedział się, że kolejna jego latorośl zawiera bliższą znajomość z mafią to cóż, należy tylko powiedzieć, że raczej nie byłby tym faktem zachwycony.
- Pod warunkiem, że potem będzie na odwrót - zaproponowała, puszczając do niego oko. Sylvia też miała ochotę popatrzeć (i pomacać) tu i ówdzie. Chociaż, w ich przypadku jak na razie były to tylko takie zaczepki słowne, bo do tej pory nie mieli jeszcze okazji by wypróbować swoje łóżkowe umiejętności.


- Gdybym to zrobił, zepsułbym element zaskoczenia - odpowiedział tajemniczo. Im mniej Sylvia się spodziewała, tym większą ilością rzeczy Cesare mógł ją zaskoczyć, co oznaczało więcej zabawy i zwrotów akcji. Prawie jak w filmie akcji, tylko, że Sylvia była gorętsza i mądrzejsza od grających tam aktorek.
- Na szczęście, inaczej mielibyśmy tutaj niezły skandal. Jeszcze wyzwałby mnie na pojedynek. Jak myślisz, kto by wygrał - ja czy tatuś? - spytał bezczelnie, chociaż oboje z góry znali odpowiedź.
- Ach, to masz jak w banku, skoro tak ładnie prosisz - powiedział, uśmiechając się pod nosem. No proszę, Sylvia była już niemalże tak niegrzeczna jak on. Niestety, miły nastrój szybko prysnął, przerwany przez czyjś krzyk. Cesare zerknął w stronę, z której dochodził. Na scenie stał ojciec Sylvii wraz z jakimiś swoimi fagasami, tymczasem za nimi... Za nimi najzwyczajniej w świecie leżał sobie trup. Dosyć świeży, sądząc po wyglądzie, bowiem krew, jaka go pokrywała, jeszcze całkiem nie zakrzepła. Niezła robota, pomyślał Cesare, zaraz jednak jego uwagę pochłonęła Sylvia. Odwrócił się z powrotem do dziewczyny.
- Wszystko w porządku? - spytał z troską. On przywykł już do widoku wszelakich trupów, ale dla niej była to nowość. - Chcesz się stąd zmyć?


Nie trudno się dziwić, że dziecko, które całe życie jest kontrolowane przez rodziców, wyrośnie a rebela. Z Sylvią nie było jeszcze tak źle, bo nie zrekrutowała się do mafii, chcąc zabijać wszystko, co się przypałęta. No, ale miała w sobie buntowniczą naturę, która ostatnimi czasy coraz częściej wychodziła na powierzchnię. Z Cesare'm mogła próbować nowych rzeczy, których na własną rękę nie dałaby rady zorganizować będąc poważną i grzeczną córeczką szanowanego polityka. Nic więc dziwnego, że sama aż się pchała do spotkań z nim. A to, że ich znajomość była utrzymywana w tajemnicy przed wszystkimi stanowiło tylko dodatkowy smaczek. Zakazany owoc smakuje najlepiej.
- To nie jest śmieszne - jej tam nie jarała przemoc. Chociaż pewnie Cesare dający komuś w mordę i tak byłby seksownym widokiem. Udzieliła im się całkiem przyjemna atmosfera, ojciec wyszedł na scenę i Sylvia przygotowywała się do zwiania z sali bankietowej, gdy nagle usłyszała głośny krzyk. Spojrzała w stronę sceny, gdzie jak się okazało był trup. Rozdziawiła usta, zrobiła wielkie oczy i nieco pobladła, nie wiedząc kompletnie co ma mówić, czy jak się zachować. Nie sądzę, że do tej pory kiedykolwiek widziała krwawiące zwłoki, więc była to dla niej nowość i to nie tego typu, które Creightonówna lubiła... Stała tak w miejscu, nie mogąc się ruszyć, gdy z tego stanu wyrwał ją głos Castellano.
- Trup. Tam jest trup - rzuciła krótko, kiedy już odnalazła głos, wciąż nie mogąc wyjść z szoku z powodu tego, co zobaczyła. Co innego słyszeć o wszelkiego rodzaju mordach w tv, a co innego zobaczyć takie zwłoki na własne oczy. Dobrze, że nie stali zbyt blisko. - Tak - zazwyczaj miała więcej do powiedzenia, ale w tej chwili chciała tylko stamtąd pójść. - Chodźmy.


Tak to już bywa, że zadziała reverse psychology i im bardziej się kogoś trzyma pod kloszem, tym bardziej będzie chciał się wyrwać spod kontroli. I tak dobrze, że Sylvia trafiła na Cesa i mogła się oddać kulturalnej rozrywce, no a w każdym razie w miarę kulturalnej. Gdyby natknęła się na jakiegoś innego mafioza, mogłoby już nie być tak miło.
- Ależ jest i w głębi duszy też tak myślisz - odparł tylko, wzruszając ramionami. Sylvia miała jeszcze trochę drogi przed sobą, żeby mogła w pełni podzielać pokręcone poczucie humoru Cesa.
Cesare mimo woli zerknął jeszcze raz na trupa na scenie.
- No proszę, proszę... - skomentował, kręcąc głową z niedowierzaniem. - To się nazywa atrakcja wieczoru...
Musiał przyznać, że surrealizm sytuacji bardzo go bawił. Z jednej strony wymuskane przyjęcie, z drugiej - zakrwawione zwłoki. Zaraz jednak jego uwaga powróciła do Sylvii.
- No cóż, rozbierany poker będzie musiał poczekać - skomentował tylko. - Zabierzmy Cię gdzieś, gdzie będziesz się mogła odstresować - dodał i oboje wymknęli się z przyjęcia.
Powrót do góry Go down
https://vicious-circle.forumpolish.com
 
Sylvia & Cesare #1
Powrót do góry 
Strona 1 z 1
 Similar topics
-
» Sylvia & Cesare #2
» Cesare/Sylvia - Celvia
» Cesare
» Sylvia

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Vicious circle :: Do przeniesienia :: Gry-
Skocz do: