IndeksIndeks  Latest imagesLatest images  SzukajSzukaj  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  

 

 Corrie & Gideon #1

Go down 
AutorWiadomość
Admin
Admin
Admin


Liczba postów : 670
Join date : 24/06/2019

Corrie & Gideon #1 Empty
PisanieTemat: Corrie & Gideon #1   Corrie & Gideon #1 Icon_minitimeSob Cze 29, 2019 2:51 am

Tego dnia Corrie nie miała nic ważnego w planach, więc zamierzała przejść się z Flo i Iris po sklepach jak tylko obie będą wolne. Akurat układała sobie w szafie, gdy dostała od jednego z braci smsa, że Gavin zjawił się w hotelu. Nie miała pojęcia czego braciszek marnotrawny mógł tam szukać po tym, jak bezczelnie zostawił rodzeństwo z rodzinnym dobytkiem, ale miała zamiar się przekonać. Cwany, nie wpadł do bliźniaczek, zapewne wiedząc, że będą chciały wywieźć go na taczce z gnojem aż na Bronx... Co nie znaczyło wcale, że jeszcze tego nie zrobią. Zostawiła resztę szafy rozgrzebaną, wsiadła do samochodu i pojechała na miejsce. Oczywiście wolała zjawić się tam z Iris, zawsze to lżejszy ciężar go ciągnięcia na tej taczce, ale pamiętała, że siostra miała wpaść do Logana i nie chciała ich cockblokować. Grunt, żeby chociaż jedna bliźniaczka była obecna na posterunku. Na miejscu podbiła do Flo i spytała o Gava, ale Creightonówna przekazała jej tylko tyle, co sama wiedziała, po czym zniknęła z kolejnym klientem. Ruda za to uznała, że sobie poczeka aż szanowny braciszek raczy wyjść, więc zaczęła kręcić się po lobby. Akurat poprawiła jakiś wazon, który był przecież kompletnie źle ustawiony, gdy dostrzegła Gideona.
- Sprawdzasz czy Twój kumpel jeszcze żyje? Rączki mam czyste, ale nie ręczę za Cama - w końcu Camden wpakował się w niezłe gówno przez hotelowe długi, gdy Gav ich zostawił. Nie trudno mu się dziwić, że mógł być wkurwiony.


Od momentu powrotu Gavina do miasta sprawy były dosyć napięte, zwłaszcza na linii Gav-jego familia, więc Gideon poczuł się w obowiązku, żeby trzymać rękę na pulsie. O ile jeszcze któryś z braci po prostu dałby mu po mordzie, to rude bliźniaczki były zdecydowanie bardziej mordercze. Może to kwestia koloru włosów, a może mikrej postury, która sprawiała, że agresja musiała być w nich bardziej skoncentrowana, ale z Sinclairównami lepiej było nie zaczynać, jeśli nie chciało się skończyć ze szpilką w dupie, albo martwym, jeśli ktoś miał pecha. Gideon wolałby uniknąć takiego obrotu sprawy dla Gava. Nie, żeby źle wyglądał w czerni, wręcz przeciwnie, ale wolałby jednak nie być zmuszonym do uczestniczenia w pogrzebie kumpla.
Gdy dotarł na miejsce, oczywiście od razu rzuciła mu się w oczy ruda czupryna. Po bliższych oględzinach stwierdził, że ma do czynienia z Cordelią i ruszył w jej stronę.
- Ostrożności nigdy za wiele - odparł, zamiast powitania. - Poza tym, kochanie, źle byś wyglądała w więziennym wdzianku. Pomarańczowy gryzłby Ci się z włosami.


Corrie zupełnie nie rozumiała jak można było być tak tępym. Raz, że wyjechał bez słowa, zostawiając braci z syfem w hotelu, a mieli go ponoć prowadzić jako rodzina. Dwa, że po takim czasie wrócił również bez słowa, nie racząc nawet najpierw spotkać się z rodziną. Może wtedy sprawa wyglądałaby odrobinę lepiej. No, ale Gav miał to całe przejebanie na własne życzenie, więc nie było nawet co go żałować.
- A kto powiedział, że dałabym się złapać? - uniosła brew do góry. Umawiała się z mafiozem, a ona, Corrie i Flo były morderczą trójką i z pewnością wspierane kryminałami znalazłyby sposób na takie pozbycie się zwłok, że nikt by ich już nie znalazł. I kłopot z głowy! - Chyba nie doceniasz moich możliwości - rzuciła, tym razem poprawiając kwiatki wazonie, by po chwili wyjąć jeden z nich i krzywiąc się wywaliła go prosto do śmietnika. Kto w ogóle wrzucił tam tego kwiata, skoro nawet nie pasował tam kolorystycznie? Chyba powinni pomyśleć nad zmianą dekoratorki w hotelu.
- Przez rok miał gdzieś rodzinę i to, co się z nią dzieje, więc nie rozumiem po co tu w ogóle przyszedł - Corrie chowała urazy? Skądże!


Niektórzy ludzie widocznie nie potrafią przewidywać konsekwecji swojego postępowania i mają ewidentny death wish. Gavin nie powinien się zbytnio dziwić tym, co zastał po swoim powrocie do Nowego Jorku. Jeśli oczekiwal gorącego powitania, to się srogo przeliczył. Gideon doskonale to rozumiał, ale musiał też być po stronie kumpla.
- No wiesz, masz doskonały motyw. W końcu nic tak nie mówi 'morderstwo' jak zemsta - wyjaśnił, uśmiechając się. - Jakiś pan detektyw z policji na pewno chętnie przyjrzałby Ci się bliżej. Nie, żebym mu się dziwił - dodał jeszcze. Ohoho, Gideonie, czyżby to był komplement?
- Ależ skąd, mogłabyś wymordować pół Nowego Jorku, gdybyś tylko chciała - odparł na zarzut, że jej nie docenia. - A Twoja siostra drugie pół - dodał po namyśle.
- To stary motyw. Biblijny nawet. Chyba słyszałaś o synu marnotrawnym? To widocznie macie własnego brata marnotrawnego - powiedział. Ależ skąd, Corrie nie chowała urazy, raczej trzymała ją na widoku i w razie potrzeby machała nią ludziom przed oczami.


Cóż, nie da się ukryć, że coś w tym jest. Poza tym, Gav raczej nie przewidział tego, że jego próba zmienienia swojego życia przyniesie mu przegryw życia w postaci śmierdzącej żony i tego, że wszyscy go nienawidzą. No, prawie nienawidzą, bo jednak bardziej wkurza ich, że tak po prostu ich zostawił bez słowa. Może gdyby z nimi najpierw pogadał, wszystko wyglądałoby inaczej.
- Może, ale potrafię też doskonale udawać zrozpaczoną - chyba nie trzeba nikomu przypominać, że Corrie jest doskonałą aktorką? Mogłaby obrabować pół Nowego Jorku, a jeszcze wyszłaby w tym wszystkim na ofiarę całego przedsięwzięcia. - Nikt by się nie zorientował - czy te oczy mogą kłamać? Dla kogoś, kto jej nie znał, potrafiła wyglądać naprawdę niewinnie. A to za sprawą szczupłej sylwetki i niskiego wzrostu.
- I nigdy o tym nie zapominaj - grunt, to odpowiedni imidż. Może i całe miasto nie było świadome potencjalnego zagrożenia ze strony bliźniaczek Sinclair, ale ci, co je znali wiedzieli żeby im nie podpadać.
- Nigdy nie byłam fanką tego motywu. Jak można dać prosiaka podłej kanalii, która wydała wszystko na alkohol i dziwki - cóż, Corrie znała oczywiście tę przypowieść, ale przecież i tak wszyscy wiedzieli, że gdyby to działo się w XXI wieku to właśnie tak by to wyglądało. Nie, Corrie nie wybaczała tak łatwo.
- Czy Twoja obecność ma tutaj jakiś cel? To rodzinne sprawy - nie, żeby go wyganiała, ale dalej miała do niego pretensje, że nie powiedział jej o powrocie Gava.


Pewnie powinien schować dumę do kieszeni i pokajać się przed familią, ale on widocznie wolał kultywować swoje brotp z wódką i po pijaku wypisywać do Flo. Cóż, ludzie mają różne zainteresowania.
- To prawda - przyznał. Przez czas ich znajomości zdołał już zaobserwować różne talenty Corrie, a aktorstwo zdecydowanie było jednym z nich. - Ale wiesz, musisz też pamiętać o detalach, jak zero odcisków palców, zero DNA. Jeden rudy włos mógłby doprowadzić do Twojej zguby - odparł żartobliwie pouczającym tonem, jednocześnie sięgając, żeby odgarnąć jeden z kosmyków z jej czoła. Och, Gid, ręce przy sobie, bo to się źle skończy. Poza tym ogarnij się, nieładnie podpowiadać siostrze kumpla jak najlepiej popełnić morderstwo na rzeczonym kumplu.
- Nie śmiałbym - zapewnił. Co jak co, ale on doskonale wiedział, że nie należy nie doceniać niepozornych stworzeń, bo może się to potem na człowieku zemścić.
- Ludzkie umysły działają w dziwny sposób. Pomyśl, przecież nikt normalny nie zakładałby skarpet do sandałów, a jednak - stwierdził. Porównanie modowe, brawo. Gid przemawia językiem Sinclairówien!
- Tak, mam nową funkcję i od niedawna pilnuję, żeby nigdzie nie dochodziło do mordów, zwłaszcza rodzinnych. Bo potem musiałbym o tym napisać, a mamy w redakcji wystarczający sajgon i bez tego.


Jeżeli Gavin myślał, że miał przejebane do tej pory, niech lepiej poczeka aż Corrie i Iris dowiedzą się, że nachodzi Flo i, co gorsza, że się ze sobą przespali. Bo spójrzmy prawdzie w oczy, bliźniaczki w końcu i tak się tego dowiedzą. A takie odciąganie prawdy tylko jeszcze bardziej je wkurwi. Także, good luck with that, Gavin!
- Proszę Cię, nie jestem głupia. Naoglądałam się w życiu tyle CSI i tego typu seriali, że mogłabym dokonać mordu i nie zostawić po sobie ani śladu. You're clearly forgetting me and Iris are the smart ones in the family - to nie tak, że coś brakowało ich rodzeństwu, ale jakby to ująć, bliźniaczki zawsze myślały głową, a nie innymi częściami ciała...
- Horror - wyszeptała, nie chcąc nawet sobie wyobrażać takiej zbrodni na modzie jakim było noszenie skarpetek do sandałów. O tak, porównania modowe zawsze działały na nią pobudzająco. - To jeszcze gorsze niż spodnie moro i równie tragiczne jak białe kozaczki - wzdrygnęła się na samą myśl. Gideon zapewne miał głęboko gdzieś te jej gadki o ubraniach, a raczej modowych zbrodniach, ale cóż, musiał tego wysłuchać.
- Ciekawe, że nie pilnujesz, by nie dochodziło do ucieczek członków rodziny z rzeczonych rodzin. Wiesz, takich rocznych, zupełnie bez słowa pożegnania albo jakiegoś 'walcie się wszyscy' - zaczęła z wyraźnym sarkazmem, poprawiając kwiaty w jakimś wazonie. - Sądzę, że to znacznie ułatwiłoby Ci pracę - i przy okazji powstrzymało powstawanie chęci mordów na rzeczonych członkach rodziny. W tym przypadku akurat nieszczęsnym Gavinie.


Cóż, powszechnie wiadomo już, że Gavin wyrabia obecnie 200% normy pecha przypadającej na mieszkańca Nowego Jorku. No ale, at least he got laid... Czego nie możemy powiedzieć o co poniektórych.
- No cóż, skoro tak... Well, you're clearly the sassiest ones - przyznał. - Mam nadzieję, że znasz też dobre sposoby na pozbywanie się zwłok. Zostawienie ich tutaj źle działałoby na opinię hotelu - dodał jeszcze, ciekawy, co na to wymyśli. Ach te rozmowy o morderstwach i zwłokach! Widać, że to kolejny, normalny dzień w Nowym Jorku.
- Obawiam się, że nic nie przebije lateksowego body - dorzucił swoje trzy grosze. Jako jeden z najbardziej pożądanych kawalerów w mieście miał duże doświadczenie w kwestii pseudoseksownej garderoby. Czasem aż ciężko było uwierzyć, co zdesperowana dziołcha może na siebie wcisnąć, łudząc się, że przykuje to męską uwagę. No cóż, tak po prawdzie to przykuwa, ale zapewne nie w sposób, w jaki by chciała.
- Ciężko jest zatrzymać kogoś, kto bardzo chce uciec. Jak zapewne wiesz, specjalizuję się w informacjach, nie w różnych rodzajach sznurów i wiązania węzłów - odparował sarkazmem na jej sarkazm. - Chyba, że myślisz, że powinienem użyć różowych kajdanek i przykuć go gdzieś przy recepcji. Przynajmniej wyrobiłby sobie dniówkę.


- Od tego powinno się mieć ludzi, ale znasz mnie, potrafię zadbać o każdy szczegół - uśmiechnęła się niby to niewinnie, ale każdy, kto znał Corrie choć trochę wiedział, że nie ma w niej ani krzty niewinności. Grunt to jednak sprawiać dobre pozory.
- Chyba nie chcę nawet słyszeć skąd wiesz o istnieniu czegoś takiego - pokręciła głową, wyraźnie zdegustowana. Lateksowe body w ogóle było tematem tabu i nie wymagało wspominania. Coś w stylu "ubiór-którego-imienia-nie-wolno-wymawiać".
- No i teraz zacząłeś mówić do rzeczy - takie przykucie Gava w widocznym miejscu różowymi kajdankami mogłoby jednocześnie działać jako element kary, gdyż stałby się wtedy niewątpliwie pośmiewiskiem całego hotelu. Jeszcze jakby tutaj zostawić go w samych gaciach... Chociaż nie, to tym Corrie wolała nie myśleć... ew.
- Jeśli myślisz, że coś tutaj wskórasz, to jesteś w błędzie. Gav sam naważył sobie tego piwa, więc będzie musiał się zmierzyć z wiecznym potępieniem - nie ma to jak miłość ukochanej rodzinki. Co prawda nie do końca było to prawdą, bo mimo haniebnego uczynku Sinclaira rodzinka dalej go kochała. No, ale Corrie łatwiej było zmierzyć się z jego odejściem i nagłym powrotem przyjmując nienawistną postawę niż wybaczającą. Jaką miała bowiem pewność, że gdy wybaczy bratu ten za jakiś czas nie postanowi spieprzyć po raz kolejny? Corrie kochała swoją rodzinkę i była z nią uczuciowo związana, choć prawdopodobnie nie potrafiła odpowiednio tego okazywać na co dzień. Nie radziła sobie jednak zbyt dobrze z odrzuceniem, a tak właśnie postrzegała wyjazd Gavina.


- W to nie wątpię, już jakiś czas Cię znam - odparł, również się uśmiechając. Niby była niepozorna, ale takie osoby często są najbardziej niebezpieczne i w przypadku Corrie ta reguła zdecydowanie się sprawdzała.
- Mam swoje źródła - powiedział, dwuznacznie poruszając brwiami. Niech panna Sinclair sama sobie dośpiewa resztę. Swoją drogą wizja body jako ubraniowego odpowiednika papcia Voldzia? Interesting.
- A widzisz, zawsze miewam dobre pomysły - przyznał nieskromnie. Może i nie powinien podsuwać takich pomysłów mściwym siostrom swoich przyjaciół, ale cóż, czasem łatwo się zapewnić. Plus czymże są puchate kajdanki przy wizji wywożenia na taczce z gnojem? Zupełną nieszkodliwością.
- Nazwij to próbą ograniczenia strat - stwierdził tylko. Wiedział, że za wiele tu nie ugra, ale zawsze warto było chociaż spróbować. - Masz wszelkie prawo być na niego wściekła, ale nie mogę dopuścić do tego, żeby w waszej rodzinie doszło do mordu i brutalnego okaleczania zwłok. Ten temat byłby zbyt krwawy jak na naszą gazetę, więc... - zażartował, wiedząc że wszelkie poważne pogadanki i tak niezbyt trafią do Corrie, która teraz działała pod wpływem uzasadnionych emocji.


Corrie wyglądała bardzo niepozornie. Niezbyt wysoka, szczupła, nikt nie podejrzewałby jej o tak mordercze zapędy. No, ale widać w małym ciele skumulowało się dużo złości i jakoś musiało znajdować ujście. Cóż. Większość ludzi jednak na to zasługiwała.
- Czasami masz swoje momenty - a niech mu będzie. Ale niech sobie nie myśli, że on był tutaj tym od dobrych pomysłów. W tej kwestii nikt nie przebije bliźniaczek.
- Nie ma sprawy. Skoro wasza gazeta wymięka sądzę, że New York Times chętnie zabrałby się za opisanie tej historyjki - brutalna śmierć syna Sinclairów? Byłby niezły skandal. Oczywiście jednak Corrie i Iris pozbyłyby się zwłok brata w taki sposób, żeby żadne dowody ich nie obciążyły, więc media mogłyby jedynie spekulować jak mogło dojść do tej tragedii.
Nagle rozległ się dźwięk smsa. Corrie wyjęła telefon z torebki i odczytała wiadomość.
- Coś się przedłuża, a muszę już lecieć. Dzisiaj obejdzie się bez mordów, ale niczego nie obiecuję w związku z kolejnymi dniami. Ciao - rzuciła mu ostatnie spojrzenie, a potem okręciła się na pięcie i jak zawsze z gracją opuściła hotel.

/ztx2
Powrót do góry Go down
https://vicious-circle.forumpolish.com
 
Corrie & Gideon #1
Powrót do góry 
Strona 1 z 1
 Similar topics
-
» Corrie & Gideon #2
» Gideon
» Corrie
» Corrie's phone
» Gideon/Cordelia - Gidie

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Vicious circle :: Do przeniesienia :: Gry-
Skocz do: