IndeksIndeks  Latest imagesLatest images  SzukajSzukaj  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  

 

 Valentina & James #2

Go down 
AutorWiadomość
Admin
Admin
Admin


Liczba postów : 670
Join date : 24/06/2019

Valentina & James #2 Empty
PisanieTemat: Valentina & James #2   Valentina & James #2 Icon_minitimeSob Cze 29, 2019 2:27 am

Valentina zaproponowała, żeby na imprezę z okazji Halloween wybrali się do hotelu Castellanów, gdzie z racji powiązań swojego brata miała pewne chody. James ochoczo przystał na jej propozycję - w końcu kto by nie chciał się trochę zabawić w eleganckim hotelu i to na dodatek za darmo? Rutherford obawiał się co prawda konfrontacji z Fabriziem, zwłaszcza w świetle pewnych wydarzeń z Vegas... Tak, to wszystko było tak surrealistyczne, że nawet we własnych myślach James wolał nie nazywać tego po imieniu. Może liczył na to, że jeśli zignoruje fakt, że zostali z Val małżeństwem, problem sam się rozwiąże. Tymczasem jednak czekał ich wieczór pełen dobrej zabawy. Pikanterii dodawała mu obecność Fabrizia gdzieś w tłumie gości, jednak fakt, że impreza była imprezą maskową napawał Jamesa optymizmem.
Umówili się z Valentiną, że spotkają się na miejscu, żeby nie budzić podejrzeń. Nieco przed ustaloną porą James pojawił się w lobby hotelu, przyodziany w maskę i gotowy na halloweenowe szaleństwa. Teraz pozostawało mu tylko czekać.


Pewnie gdyby impreza nie miała motywu z przebieraniem się i maskami, Valentina nigdy nie odważyłaby się przyjść tutaj z Jamesem. W końcu dopiero co się z nim hajtnęła, nie chciała od razu zostawać wdową... No a niestety znała porywczość swojego brata i wiedziała, że raczej nie zawahałby się przed ukatrupieniem nowo odkrytego szwagra. Skoro jednak była to impreza maskowa, a Fab i tak będzie miał ręce pełne mafijnych spraw i będzie musiał pilnować Bri, żeby znów nie podrywała Enzo, Val uznała, że spokojnie może tutaj wpaść z mężem. Trzeba przyznać, że taki dreszczyk, wynikający z możliwości przyłapania ich tutaj był ekscytujący.
Val pojawiła się w hotelu ciut spóźniona, ale za to odstawiona od stóp do głów. Była bardzo ciekawa jak James zareaguje, dlatego nie zwlekając dłużej wypatrzyła go w lobby. Podeszła do niego i dyskretnie położyła dłoń na jego tyłku.
- Cześć kochanie - wymruczała, po czym uśmiechnęła się szeroko i szybko ściągnęła dłoń z jego tylnej części ciała.


Cóż, jeśli odsunąć na bok strach przed kastracją tępym narzędziem przez szwagra, James musiał przyznać, że ich dzisiejsza randka z Valentiną była dosyć ekscytująca. Gdyby spotkali się u niego w mieszkaniu bądź na kampusie emocje nie byłyby te same. Możliwość bycia przyłapanym przez Fabrizia zdecydowanie działała na wyobraźnię.
James zerknął na zegarek, zastanawiając się, kiedy wreszcie pojawi się Val. Nagle poczuł czyjąś rękę w miejscu, gdzie plecy tracą swoją szlachetną nazwę. Tak, to zdecydowanie była odpowiedź na frapującą go kwestię.
- Cześć - odparł na powitanie, odwracając się w jej stronę. - Niegrzeczna z Ciebie dziewczynka. Najpierw każesz mi na siebie czekać, a teraz to. Coś będziemy musieli z tym zrobić... - powiedział, znacząco unosząc brew. Być może udzielił mu się dreszczyk emocji, towarzyszący dzisiejszemu wieczorowi. W każdym razie, Val na pewno mogła wyczytać z niebezpiecznego uśmiechu Jamesa, w jakich rejonach krążyły jego myśli.


Czysto hipotetyczna możliwość przyłapania mogła przyprawiać o dreszczyk emocji, ale tak naprawdę, gdyby Fab gdzieś ich dojrzał i rozpoznał, że to jego mała siostrzyczka z jakimś fagasem, to cóż... Wystarczy chyba tylko powiedzieć, że żadnemu z nich nie byłoby wtedy do śmiechu, bo Fabrizio tak łatwo by im nie odpuścił.
- No no no, ale może nie tutaj - mrugnęła do niego porozumiewawczo. Jednak hotelowe lobby nie nadawało się do jakichkolwiek sexy times, zwłaszcza jakichś pikantniejszych. Po prostu nie. Ale zawsze mogą do tej rozmowy wrócić jak już zakończą imprezowanie i znajdą się z powrotem w mieszkaniu Jamesa. - Świetnie wyglądasz - pochwaliła męża i cmoknęła go w policzek w ramach powitania. - I jak ci się podoba? Chłopaki się postarali - pewnie wynajęli kogoś, kto im pomógł z wystrojem, ale wszystko trzeba było przecież zaakceptować, więc chyba można śmiało powiedzieć, że wykonali kawał dobrej roboty.


Dobrze, że Fabrizio ostatnio miał się jeszcze jako tako, bo gdyby trafili na jego gorszy dzień, przyjście tutaj byłoby bardzo ryzykownym pomysłem. No, w każdym razie bardziej ryzykownym niż teraz.
- Pewnie, że nie tutaj. Część kary polega na tym, że będziesz musiała sobie trochę poczekać... - odparł, puszczając do niej oko. James miał jeszcze sporo instynktu samozachowawczego, więc nie odważyłby się publicznie obłapiać siostry lokalnego mafioza, mimo że był jej mężem.
- To samo mogę powiedzieć o tobie - zrewanżował się. - Mam nadzieję, że jeśli odwrócę się na chwilę, nie porwie mi ciebie żaden mafiozo - zażartował. Wyraźnie udzielił mu się dobry humor Val. Trik był prosty, wystarczyło po prostu nie myśleć o tym, co zrobiłby mu jej brat, gdyby ich przyłapał.
- No no, Halloween jak się patrzy - pochwalił, rozglądając się po wnętrzu. - To dokąd teraz? Prowadź - spytał, bo w końcu nie będą cały czas tkwili w lobby.


Val postąpiła bardzo taktycznie, upewniając się wcześniej, że Fabrizio nie jest w nastroju "zabiję każdego, kto mignie mi przed oczami". W przeciwnym wypadku raczej zaszyłaby się z Jamesem w domu, zamiast paradować na jego terytorium z mężem. Przebrania pozwalały jednak na odrobinę swobody, bo Fab raczej nie będzie miał tyle czasu, by wypatrywać w tłumie gości siostry ze szwagrem, o którego istnieniu nie miał pojęcia. Raczej byli bezpieczni.
- Trochę ich się tutaj kręci, więc nie mogę Ci niczego obiecać - odparła, trochę go podpuszczając, zaraz jednak puściła mu oczko. Swego czasu miała chrapkę na Castellanów, ale widać wyrosła z młodzieńczych upodobań. Pomijając już zupełnie fakt, że Fab prędzej zabiłby swoich kumpli i zakopał ich w lesie niż pozwolił tknąć się jego "małej" siostrzyczki, więc jakiekolwiek bliższe relacje odpadały już na starcie.
- Wygląda na to, że musisz mieć na mnie oko - skwitowała, ale kompletnie jej to nie przeszkadzało, wręcz przeciwnie. Szalała za swoim mężem. - Chcesz coś jeść, pić? Zacznijmy może od bufetu - zadecydowała. Mogą spróbować przekąsek, zamówić sobie drinka, a potem zdecydują co dalej.


Znając Fabrizia, pewnie był zajęty odciąganiem małżonki od przystojnych kolegów-mafiozów, bądź upychaniem kolejnych zwłok do lodówki. Dzięki temu Valentina i James mogli czuć się w miarę bezpiecznie.
- Ledwo skończył się nasz miesiąc miodowy, a ty już wbijasz mi nóż w plecy? - spytał z udawanym niedowierzaniem. Wiedział, że nie ma się czego obawiać, ale takie drobne gierki podsycały temperaturę w związku. - Nie ma co, niegrzeczną sobie żonę znalazłem - dodał ze śmiechem, pochylając się, żeby ją pocałować.
- Taki mam zamiar - odparł, puszczając do niej oko. - Przez żołądek do serca? O moje serce nie musisz się martwić, kochanie, należy tylko do ciebie - rzucił, niczym w komedii romantycznej, ale dzisiejsza sceneria i ich przebrania same do tego prowokowały. - Zatem do bufetu - zarządził i oboje ruszyli w tamtą stronę.

/zt
Powrót do góry Go down
https://vicious-circle.forumpolish.com
Admin
Admin
Admin


Liczba postów : 670
Join date : 24/06/2019

Valentina & James #2 Empty
PisanieTemat: Re: Valentina & James #2   Valentina & James #2 Icon_minitimeSob Cze 29, 2019 2:28 am

/ lobby

Brzydko mówić, ale w obecnej sytuacji kłopoty małżeńskie Fabrianny były im w tym momencie nawet na rękę. Nie życzyła bratu źle, wręcz przeciwnie, ale Bri zajmowała go na tyle, że tracił czujność jeśli chodzi o swoje siostry. W przeciwnym wypadku pewnie zdążyłby już wyczaić całą tą sprawę ze ślubem w Vegas. No, ale im mniej Fab wie, tym James dłużej żyje, więc Val nie miała zamiaru o niczym bratu mówić.
- Już się skończył? A myślałam, że dobre małżeństwo obchodzi swój miesiąc miodowy wiecznie - rzuciła, trochę się z nim drocząc, ale coś w tym było. Jak ktoś się naprawdę kocha, to nie potrzebuje wyjechać z miasta, by czuć się jak na wakacjach.
- Dobra żona musi dbać, by żołądek męża nie był pusty. I nie wydawał z siebie dziwnych dźwięków w miejscu publicznym - dodała z rozbawieniem, ciągnąc go w kierunku bufetu. Hotel Castellanów znała od podszewki, więc szybko trafili w odpowiednie miejsce.
- Prawdziwie klimatyczne jedzenie. Wygląda trochę obleśnie, ale ufam, że jest smaczne - musiało być, żeby szybko znikało ze stołu. - Może trupie paluszki? - wyglądały jak prawdziwe palce. - Hmmm, coś nie widzę Faba. Ciekawe czy w ogóle planuje się tu pojawić - rzuciła do Jamesa, rozglądając się dyskretnie.


Gdyby Brianna pamiętała swoje małżeństwo i była wzorową żoną, Fabrizio mógłby skupić całą swoją uwagę na mafii i cockblockowaniu sióstr. Niestety dla niego, w związku z trupową aferą u Creightona, mafia miała dla niego coraz więcej zadań, a i Bri nie miała zamiaru pozwolić, by się nudził. Wszystko to sprzyjało Jamesowi i Valentinie i dzięki temu młodzi małżonkowie cieszyli się względnym spokojem, chociaż w przypadku Rutherforda spokój ten zdecydowanie był podszyty strachem.
- Możemy to zaaranżować, podoba mi się takie rozwiązanie – odparł z uśmiechem. Póki co, mimo początkowego szoku, kiedy odkryli, że są małżeństwem, wszystko między nimi układało się pomyślnie. Wieczny miesiąc miodowy brzmiał zatem bardzo zachęcająco.
- W takim razie, dobry mąż musi się słuchać dobrej żony – rzucił wesoło, kiedy szli do bufetu. Na miejscu skierowali się do stołu z przekąskami.
- Nie ma Halloween bez obleśnego jedzenia – powiedział, lustrując zawartość stołu. – Zatem trupie paluszki, a do kompletu mózgowe babeczki? – zaproponował, wskazując rzeczony specjał. Nic, tylko jeść! – Znając twojego brata i moje szczęście, na pewno pojawi się z zaskoczenia – stwierdził, dołączając do skanowania wzrokiem pomieszczenia w poszukiwaniu pewnego krwiożerczego mafioza.


James nie powinien obawiać się o swoje życie. Może i Fabrizio był porywczym, groźnym mafiozem, a Rutherford facetem, który zbrukał jego "małą, niewinną siostrzyczkę", ale za to wziął z nią ślub, przez to nie wystawił jej na pośmiewisko. Fab zdecydowanie powinien to docenić, no a poza tym, przecież nie zrobiłby z własnej siostry wdowy, prawda? Niby różnie bywa, ale siostry Faba też miały odpowiednie charakterki i żadna z nich nie pozwoliłaby tak się urządzić. Może i to mało pocieszające dla takiego Jamesa, ale Val nie pozwoli skrócić go o głowę. Ani żadną inną część ciała.
- I tego się trzymaj - odparła wesoło. Val też była zdziwiona, ale przypadkowe małżeństwo z Vegas całkiem dobrze im wychodziło. Może dlatego, że znali się i kochali zanim przyszło im się hajtnąć po pijaku. Sprawa wyglądałaby zapewne zupełnie inaczej, gdyby ohajtali się z przypadkowymi nieznajomymi.
- Czemu nie. Zjem wszystko z wyjątkiem tych kriperskich oczu - bo po prostu nie. Val nawet ryb z oczami się nie tykała, a co dopiero samych oczu. Okropieństwo.
- Nie rozglądaj się tak nerwowo, bo przykuwasz uwagę - rzuciła do Jamesa, kładąc dłoń na jego ramieniu. - Wśród tylu ludzi na pewno nas nie wypatrzy - zapewniła, mając nadzieję, że tak właśnie będzie. - Lepiej daj żonie buziaka - trzeba przyznać, że możliwość przyłapania była z jednej strony stresująca, a z drugiej... podniecająca.


Cóż, obiektywnie pewnie nie miał się czego obawiać, ale dla zwykłego człowieka informacja o tym, że jego szwagier jest mafiozem i to w dodatku nadopiekuńczym wobec swoich sióstr, mogła być dużym wstrząsem. Mimo to, James wyjątkowo dobrze sobie radził. W końcu mógł uciec jak najdalej i opuścić Val, ale jego uczucie do niej było silniejsze.
Ich małżeństwo było niespodzianką z wielu powodów. Pierwszym, dosyć oczywistym, był fakt, że pobrali się po pijaku w Las Vegas, nie bardzo zdając sobie sprawę z tego, co robią. Zaskakujące było też to, że jak na taką niecodzienną sytuację, wszystko rozwijało się nad wyraz pomyślnie. Wiele par na ich miejscu na pewno zaczęłoby się kłócić, usiłując znaleźć wyjście z tej sytuacji, co często prowadziło do rozwodu i ostatecznego rozstania. James i Valentina za to po prostu dostosowali się do sytuacji i może w tym tkwił ich sekret.
- Nie rozumiem tego trendu. Co jest apetycznego w częściach ciała? – spytał, spoglądając z odrazą na kilka co boleśniejszych przekąsek. Cóż, kanibal pewnie znałby odpowiedź na to pytanie, ale żadnego nie było w pobliżu, więc…
- Nic nie poradzę na to, że twój brat wywołuje u mnie paranoję – odparł, ale posłusznie przestał. – Skoro tak mówisz – zgodził się. Val zawsze wiedziała, jak go uspokoić. – Proś, a będzie ci dane – oznajmił uroczyście, z udawaną powagą, po czym pochylił się, żeby ją pocałować. Gdy oderwał się od Valentiny, mimowolnie rozejrzał się po sali i właśnie wtedy go zobaczył. Stał w drzwiach, w masce, jak wszyscy goście, ale James i tak go rozpoznał. Fabrizio Rinaldi we własnej osobie zaszczycił imprezę swoją obecnością. Czy ten facet miał wbudowany jakiś czujnik? Czy pojawiał się zawsze, gdy jakiś mężczyzna całował którąś z jego sióstr? James mógłby przysiąc, że właśnie tak było.
- Chyba mamy kłopoty… - szepnął do Valentiny, jednocześnie dyskretnie wskazując miejsce, z którego nadciągało „zagrożenie”.


James i tak był człowiekiem o mocnych nerwach. Każdy normalny facet, dowiadując się, że dziewczyna, w której się buja ma brata-mafiozę, zwiałby na drugi koniec świata. Aczkolwiek, taka ucieczka też wiązała się przecież z ryzykiem, że wspomniany brat zechce znaleźć padalca, który złamał jego siostrzyczce serce, więc w zasadzie każda opcja kończyła się źle dla wybranka Val. James jednak raczej nie miał się czego obawiać, bo Val nie śpieszyło się do tego, by wyjawiać bratu, że wyszła za mąż po pijaku w Vegas. Póki Fab sam nie odkryje jakoś prawdy, James był całkowicie bezpieczny.
- Nic. Ale to Halloween, chcieli utrzymać klimat - rzuciła usprawiedliwiając pomysł mafii z podaniem obleśnych przekąsek i wsadziła sobie do buzi trupi palec. - Całkiem niezłe - brzydko wyglądały, ale całe szczęście chociaż były smaczne.
- Nie denerwuj się. W razie czego udam, że Cię nie znam - odparła, pokazując mu język. To nie to, że chciała się wyprzeć męża, ale jeśli będzie musiała, to dla jego dobra to zrobi.
- Wywołaliśmy go - powiedziała, spoglądając we wskazane przez Jamesa miejsce. Fab chyba naprawdę miał wbudowany jakiś radar na szwagrów czy tam facetów, którzy obłapiają jego siostry. - Zachowuj się naturalnie - szepnęła, biorąc do ust kolejną przekąskę i starała się nie patrzeć w stronę brata. Przecież nie robili teraz nic złego.


Cóż, możliwe, że gdyby James i Fabrizio spotkali się w innych okolicznościach, od razu zostaliby kumplami. Sytuacja prezentowała się jednak tak, a nie inaczej, w związku z czym Rutherford był pełen obaw w stosunku do swojego szwagra. Na razie jednak i tak nie musiał się zbytnio martwić, bo sekret jego i Valentiny był bezpieczny.
- To zdecydowanie im się udało – przyznał. Czego by nie mówił o serwowanych na imprezie przekąskach, z pewnością trzymały klimat. Postanowił się przełamać i idąc za przykładem Val, skosztował trupiego palca. – Hmm, faktycznie – stwierdził po chwili. Skoro były całkiem smaczne, można im było wybaczyć obleśny wygląd.
- Wielkie dzięki – mruknął, udając niezadowolenie, ale doskonale wiedział, że taka opcja byłaby najlepsza.
- Nie chcę mówić, że mamy pecha…. Ale mamy pecha – powiedział, starając się nie panikować. Żaden facet nie marzy o tym, by zostać wykastrowanym przez szwagra na imprezie halloweenowej, więc wolałby tego uniknąć. James rozejrzał się po sali, starając się znaleźć jakieś rozwiązanie. W końcu dostrzegł drugie wyjście z pomieszczenia.
- Widzisz tamte drzwi? – spytał Valentiny. – Musimy się do nich przedrzeć, tylko spokojnie i bez gwałtownych ruchów – poinstruował ją, jakby znajdowali się w jakimś filmie szpiegowskim. Gdyby nagle zaczęli biec, z pewnością przykułoby to uwagę zgromadzonych gości, w tym także Fabrizia. Jeśli jednak zachowają spokój, uda im się wymknąć niepostrzeżenie.


Przekąski w zamiarze miały pewnie utrzymywać klimat i to im się niby udało. Jako, że były smaczne można im to wybaczyć. Chociaż ja tam też nie rozumiem tego fenomenu jedzenia paskudnie wyglądających rzeczy, bo halloween. Jedyne, co zjadłam, a dość obleśnie wyglądało to żelki w halloweenowe kształty, no ale żelki są zajebiste, więc mogły obleśnie wyglądać.
- Jeśli to miałoby uratować Ci tyłek, to faktycznie musiałbyś mi potem dziękować - nie ma to tamto, lepiej odstawić małą szopkę z "nie znam cię, a ty mnie" i uniknąć tępego narzędzia Faba. Nie, żeby miał mordować szwagra przy takiej publice, ale różnie to bywa.
- Wiedzieliśmy, że pewnie tutaj będzie - trudno to nazwać pechem, skoro pojawienie się Fabrizia na imprezie w hotelu było nieuniknione. - To była kwestia czasu - a mogli wybrać imprezę u Sinclairów... Tam chociaż mieliby spokój.
- To jest Twój wielki plan, Jamesie Bond? - spytała, unosząc brew do góry. Ktoś tutaj chyba za bardzo wczuł się w rolę z tajniaczeniem się. - Wątpię, że mnie w ogóle zauważył, ale niech Ci będzie - skoro już jej mąż tak trząsł portkami na widok szwagra, mogli ulotnić się z imprezy znacznie szybciej.


W końcu klimat to podstawa każdej udanej imprezy, więc wszystkie szczegóły musiały być odpowiednio dopracowane, żeby przekładać się na ogólne wrażenie.
- O, byłbym bardzo wdzięczny. Odwdzięczyłbym Ci się w naturze – odparł, dwuznacznie poruszając brwiami. No cóż, widocznie perspektywa możliwego niebezpieczeństwa korzystnie wpływała na libido.
- No wiesz, zawsze mógł być gdzieś daleko, załatwiając… mafijne sprawy – dodał ściszonym głosem. Niby znajdowali się w przybytku należącym do mafii, ale nadal o takich sprawach raczej nie mówiło się głośno.
- Nabijasz się, a zobaczysz, że będzie skuteczny – odparł, pewny swego. W końcu plan był stosunkowo prosty; marne szanse, by coś poszło źle. – Chyba, że wolisz mieć męża-kastrata – dodał w ramach zachęty, puszczając do niej oko. Wiedział, że Val wolałaby tego uniknąć. Może i Fabrizio nie stanowił realnego zagrożenia, ale lepiej było dmuchać na zimne.
- Poza tym, nasze ulotnienie się wcale nie musi oznaczać końca imprezy. Zawsze możemy udać się do mnie i świętować całą noc – zaproponował, szepcząc Valentinie do ucha.
Taka propozycja zapewne przypadła jej do gustu, więc postąpili zgodnie z planem Jamesa i wymknęli się z sali bankietowej drugim wyjściem. Stąd już bez przeszkód opuścili hotel i ruszyli do mieszkania Rutherforda.

/koniec
Powrót do góry Go down
https://vicious-circle.forumpolish.com
 
Valentina & James #2
Powrót do góry 
Strona 1 z 1
 Similar topics
-
» Valentina & James #1
» Valentina/James - Jamina
» James
» Valentina

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Vicious circle :: Do przeniesienia :: Gry-
Skocz do: