IndeksIndeks  Latest imagesLatest images  SzukajSzukaj  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  

 

 Joseph & Rachel #1

Go down 
AutorWiadomość
Admin
Admin
Admin


Liczba postów : 670
Join date : 24/06/2019

Joseph & Rachel #1 Empty
PisanieTemat: Joseph & Rachel #1   Joseph & Rachel #1 Icon_minitimePią Cze 28, 2019 4:29 am

/ start!

Piątkowe wieczory Rachel zazwyczaj spędzała w domu nad książkami, ale odkąd poznała Josepha jej życie małymi kroczkami zaczynało się zmieniać. Nie wiedziała do końca o co mu chodzi, po co się z nią zadaje i próbuje nakłaniać do różnych rzeczy, ale... Mimowolnie coś ją do niego przyciągało, choć by się do tego nie przyznała, podobał jej się ten cały dreszczyk. No i co najważniejsze, kiedy ktoś wmawiał jej, że nie da rady czegoś zrobić, musiała udowodnić mu, że nie ma racji. Było to bardzo upierdliwe, ale Rachel kompletnie nad tym nie panowała. Zgodziła się więc wpaść do niego wieczorem.
- Cześć - rzuciła na wstępie, a kiedy wpuścił ją do środka, powiesiła płaszczyk w korytarzu i ruszyła za nim wgłąb mieszkania. - Ładnie tu - skomentowała krótko, siadając na kanapie w salonie, kiedy już skończyła przyglądać się wystrojowi wnętrza. - Po co mnie tutaj zaprosiłeś? - prosto do sedna, jak zawsze z Blackburnówną.


Joseph, odkąd poznał Rachel, zaczął traktować ją jako swój mały projekt. Uważał, że jest fajną dziewczyną, która z niewiadomych mu powodów była jednak strasznie sztywna. Wiadomo, nie każdy musi lubić dzikie imprezy, ale można się czasem rozerwać, kiedy jest się młodym, a nie cały czas spędzać z nosem w książkach. Jeszcze żeby były to zwykłe książki, a nie podręczniki, ohyda.
Tego wieczoru zaplanował dla nich małą dwuosobową imprezę i zaprosił Rachel do siebie.
- Cześć - odpowiedział, odsuwając się i wpuszczając ją do środka, kiedy już zjawiła się na miejscu. - Dzięki - odparł, słysząc ten komplement. W końcu z taką kasą, jak ich rodzinny majątek, łatwo było ładnie urządzić mieszkanie.
- Zobaczysz - odpowiedział tylko, po czym ruszył do barku, żeby przytargać alkohol. Wreszcie wrócił z butelką jakiejś smakowej wódki.
- Niespodzianka - powiedział radośnie, pokazując butelkę Rachel.


Rachel miała surowych i wymagających rodziców. Sami byli ludźmi majętnymi i pokładali w swoich dzieciach wielkie nadzieje, że również podążą wybranymi przez nich ścieżkami i osiągną coś wielkiego. Niestety, starszy syn, Liam został gliniarzem i krótko mówiąc bardzo ich rozczarował. Liczyli na prawnika, lekarza, czy inny bardziej poważany zawód, ale glina? Nie trudno się więc dziwić, że całe nadzieje położyli w Rachel, która niestety miała jeszcze ciężej. Obłożyli ją jeszcze większą ilością zadań dodatkowych. W przyszłości miała zostać chirurgiem, dlatego ślęczenie nad medycznymi tomiszczami pochłaniało cały jej czas i życie. Niestety, tak ją wychowano, więc sama z siebie nie pozwalała sobie na żadne szaleństwa.
- Alkohol - rzuciła, widząc trzymaną przez niego butelkę. - Nie miałeś innego kompana do picia? - cóż, Blackburn nie była w tej kwestii dobrym wyborem i sama była tego świadoma. Niestety, prawie w ogóle nie pijała alkoholu, ba, dopiero od niedawna mogła go legalnie kupować w sklepach! - No dobra, polej - powiedziała ostatecznie, żeby nie wyjść na mięczaka.


Joseph miał to szczęście, że jako najmłodszy z rodzeństwa był niejako jednym z ulubieńców rodziców, w związku z czym mógł pozwolić sobie na wiele. Co prawda rodzice zapewne nie pochwaliliby jego zamiłowania do nielegalnych wyścigów, ale czego nie widzą, to ich nie zaboli.
- Jesteś bardzo spostrzegawcza - odparł, ale nie złośliwie. - Nie, zasadniczo to nie lubię większości ludzi, a Ciebie akurat lubię, więc wybór był prosty - odpowiedział po prostu. Nie widział sensu, żeby wdrażać ją w szczegóły swojego "projektu", którego ona była obiektem.
- To mi się podoba - pochwalił i zgodnie z życzeniem napełnił kieliszki alkoholem, po czym podał jeden z nich Rachel.


Zawsze tak jest, że najstarsze i najmłodsze dziecko mają najlepiej. Niestety cała reszta plemienia jest wtedy mniej doceniana, ale cóż, życie. Rachel miała starszego brata, którego bardzo kochała, ale miała o tyle źle, że on nie spełnił wygórowanych oczekiwań pracowych w oczach ich rodziców, więc to na nią spadł ten ciężar z podwójną mocą.
- Często to słyszę - w tym wypadku to był banał, ale Blackburn faktycznie była bystrą osobą. Trochę nieuspołecznioną, ale z tym zawsze da się coś zrobić. - Lubisz mnie. Nie rozumiem dlaczego. Większość ludzi uważa mnie raczej za dziwaczkę - skwitowała niezrażona. Przywykła już do tego, że przez nawały nauki nie wpasowuje się w klimaty reszty studentów. Ale chociaż miała świadomość, że była mądra, miała zdrowe organy i znajdzie dobrą pracę. W przeciwieństwie do tamtych głąbów.
- Mieszkasz tutaj sam? - spytała z ciekawością. Mieszkanie było duże, ale dla majętnych rodzin nie jest problemem fundować każdemu z dzieci własne lokum. Upiła łyka ze swojej szklaneczki i momentalnie się skrzywiła, ale tego nie skomentowała.


Tak to już bywa, chyba że pierworodny wyjątkowo zjebie sprawę, wtedy środkowe dzieci mają lepiej.
- Więc musi być w tym sporo prawdy - przyznał. - Większość ludzi nie ma za grosz gustu - odpowiedział po prostu, wzruszając ramionami. Prawdą było, że faktycznie nie znosił ludzi, ale trzeba było przyznać, że dawali mu ku temu wiele powodów, między innymi przejawiając brak inteligencji, sensu i logiki.
- Tak, bycie ulubieńcem ojca ma swoje plusy - powiedział, odruchowo rozglądając się po mieszkaniu, kiedy Rachel o tym wspomniała. Poszczęściło mu się z tym mieszkaniem, nie ma co. Inaczej musiałby nadal gnić z ojcem i jego głupią wybranką, albo w plebsowatym akademiku, brr.


Rachel nie była pierworodną, ale za to miała przesrane pod innym kątem. Tak czy siak widocznie nie może być dobrze.
- Co racja, to racja. Nigdy specjalnie nie przejmowałam się ich zdaniem - wzruszyła lekko ramionami. Mogli sobie mówić co chcieli, ale kiedyś to ona się z nich pośmieje, jak będą plebsem pracującym na ulicy, albo koszącym trawniki dla takiej Rejczel. Grunt to odpowiednia motywacje i aspiracje. Trzeba się cenić!
- Farciarz. Mnie przygarnął do mieszkania brat, bo rodzice doprowadzali mnie do szału - przewróciła oczami, upijając kolejnego łyka. Starała się bardzo nie krzywić, ale nie przywykła do tak mocnych trunków. I w ogóle do trunków...
- Dużo masz rodzeństwa? - spytała, krzyżując nogi. Skoro już zawitała do jego mieszkania, to chciała się trochę dowiedzieć.


Jak to mówią, każdy jest takim małym Syzyfem, który musi wtaczać pod górę własny kamień, czy coś w tym w stylu.
- Doskonałe podejście do sprawy - pochwalił ją. Jej słowa jednak nie były dla niego niespodzianką, bo wiedział, że Rachel jest rozsądną dziewczyną. - Wypijmy za to - dodał z błyskiem w oku i stuknął swoją szklanką w jej szklankę.
- Cóż, w takim razie dobrze, że masz chociaż brata, na którego możesz liczyć - powiedział, spoglądając na nią. To, że był ulubieńcem ojca nie znaczyło, że rodziciel nie działał mu na nerwy, więc Joseph cieszył się, że nie musi z nim mieszkać.
- Piątkę. Ja jestem prawie najmłodszy - odpowiedział, słysząc jej pytanie. - Im więcej, tym weselej.


- Zdecydowanie. Bez niego chyba bym zwariowała z nimi w jednym domu - odparła. Wśród elitek dzieciaki zazwyczaj nie mogą wytrzymać ze swoimi rodzicami i zwykle mają o tyle dobrze, że ci fundują im mieszkania, żeby pozbyć się ich z domu, albo dlatego, że to jest modne. Nie można być przecież gorszym niż taki Collins czy cholera wie kto.
- Wow, to całkiem spora liczba. U Was w domu musiało być naprawdę wesoło - Blackburn czasami się zastanawiała co by było, gdyby też miała większą liczbę rodzeństwa. Może rodzice trochę by spasowali i aż tak nie naciskali na dzieci w kwestii ich życiowych wyborów? Mogła tylko gdybać. Rachel upiła kolejnego, tym razem większego łyka ze szklaneczki. - Gdzie wcześniej mieszkaliście? - spytała, bo cóż, raczej nie było tajemnicą to, że Thorntonowie nie byli z Nowego Jorku. Elitki w mieście są powszechnie znane, więc jak pojawia się ktoś nowy, to od razu wiadomo.


- To chyba jakaś genetycznie uwarunkowana cecha wszystkich rodziców. Zawsze doprowadzają nas do szaleństwa - stwierdził. Sam miał to szczęście, że miał mieszkanie i nie musiał sie zbytnio przejmować kwestią ojca i jego towarzyszki życia, która była głupsza niż stołowa noga.
- Taak, rodzice się postarali. W końcu musieli mieć wystarczającą liczbę dziedziców dla swojego imperium - dodał trochę gorzko i wychylił łyk ze swojej szklanki. - O tak, możesz mi wierzyć. Wesoło i dosyć szalenie, zwłaszcza odkąd ojciec znalazł sobie nową dziewczynę - powiedział, uśmiechając się złośliwie. Humor poprawił mu się zdecydowanie, gdy przypomniał sobie różne akcje przeciwko macosze.
- W Chicago - odpowiedział na jej pytanie. Dla jego rodziny było naturalne, zeby przenieść się z jednej mafijnej stolicy do drugiej. - Nowy Jork to nie jest, ale miało swoje plusy. Nawet sporo - przyznał, znowu nieco tracąc humor. Nie było tajemnicą, że młodzi Thorntonowie zbytnio nie cieszyli się z tego, że wraz z przeprowadzką w nowe miejsce musieli porzucić swoje dotychczasowe życia. No, ale Joseph nie planował na dzisiaj użalania się nad sobą, wiec spojrzał na Rachel i spytał, mając na myśli zawartość jej szklanki:
- Jak tam, smakuje Ci?


Ooo tak, życie w elicie nie było łatwe. Rodzice zawsze wymuszają na dzieciach swoje decyzje, a ci biedni muszą się z nimi godzić, albo zostają czarnymi owcami rodziny.
- Musiało być Wam ciężko przenieść całe życie do innego miasta po tylu latach - Blackurn na szczęście takiego problemu nie miała. Bo owszem, co innego jak ktoś sam zdecyduje się na przeprowadzkę, bo druga połówka, czy tam dobra praca czeka w innym mieście, ale takie przymusowe? Bez sensu.
- Nie mam zbyt dużego doświadczenia z alkoholem, ale chyba jest okej - nie znała się, bo nie piła - proste. Ale nie będzie robiła przecież siary, jedna szklaneczka jej nie zabije. I idąc tym tropem, pociągnęła ze szklanki większego łyka. - Muszę się tam kiedyś wybrać. Planuję na wakacje wycieczkę po Stanach, więc może akurat uda się zahaczyć o Chicago - powiedziała, po czym osuszyła do końca szklaneczkę z trunku, który Joseph jej nalał. I to był pewnie błąd, bo coś za szybko jej to poszło, cóż...


Poza elitą chociaż człowiek nie spodziewa się takich rzeczy, a tutaj od małego w luksusie, nie zna się innego życia, a potem słuchaj tatusia, bo odetnie ci kurek z pieniędzmi i zdechniesz zdechniesz głodu pod mostem, albo co jeszcze gorsze, będziesz musiał wyprowadzić się na Brooklyn…
- To prawda, było ciężko – przyznał po chwili milczenia. W ich rodzinie nie ceniło się okazywania słabości. – Cieszę się, że ktoś to rozumie – dodał jeszcze, uśmiechając się do Rachel. Faktycznie, była dziewczyną, z którą można było pogadać o wszystkim.
- To dobrze – odparł. Póki co jego plan działał bez zarzutu. Rachel nie wzbraniała się szczególnie przed alkoholem, a to dobry znak.
- Polecam się jako przewodnik. W końcu mam kilkanaście lat doświadczenia – zaproponował, puszczając do niej oko. Pomyślał, że miło by było odwiedzić znowu stare kąty.
- To jeszcze po jednym – zakomunikował, widząc, że Rachel skończył się alkohol. No, chociaż coś czuję, że na tym jednym się nie skończy…


Cóż, Rachel nie była zbyt popularna na swojej uczelni, bo większość dziewczyn w jej wieku puszczała się w szkolnych kibelkach, wciągała jakieś syfy, albo łaziła po imprezach, a ona jako jedna z nielicznych miała mózg, umiała go używać i miała ambitne plany na przyszłość. Dlatego też dziwiło ją trochę to, że zainteresował się nią Joseph, z tą całą swoją tajemniczą otoczką i no cóż, wyglądem bad boy'a. Była ciekawa i chyba głównie z tej ciekawości postanowiła sprawdzić o co mu chodzi.
- Kto wie, może nawet skorzystam. Słabo byłoby gubić się w obcym mieście - jeszcze by ją porwali i sprzedali organy na czarnym rynku, albo wtrącili do burdelu. Cholera wie co w tym Chicago się dzieje!
- Okej - i kiedy podał jej drugiego drinka, zaczęła z niego pić. Rozmawiali na jakiś kolejny temat, gdy Rachel zaczęło się robić jakoś niedobrze i pewnie trochę pobladła. Zanim jednak zdążyła polecieć do łazienki... puściła pawia prosto na spodnie Josepha. - O Boże, przepraszam - pisnęła i poleciała do łazienki, by na chwilę jeszcze zawisnąć nad muszlą klozetową. I było tyle pić, Rejczel? Nie dość, że kompromitacja, to czuła się obrzydliwie.


Tak to bywa, że im ktoś jest głupszy, tym popularniejszy. Względnie im ktoś ma większe cycki. Co ciekawe, większość pustaków ma duże cycki, może ich rozmiar rekompensuje brak mózgu? W końcu natura nie lubi próżni, ale kto to wie. Na miejscu Rachel pewnie też bym się dziwiła, w końcu chłopcy-elitkowcy rzadko zwracają uwagę na przymioty ducha.
- Trzymam Cię za słowo – odparł, uśmiechając się. Miałby wtedy więcej czasu, żeby poddać Rachel swojemu niecnemu wpływowi, a jak. Chociaż jego intencje nie były aż tak szemrane, w końcu chciał tylko trochę ją… ożywić, a nie uwieść, wykorzystać i porzucić.
Siedzieli i rozmawiali, w międzyczasie nadal popijając, kiedy stało się coś, czego Joseph, chłopię obyte z trunkami wszelakimi, najzwyczajniej w świecie nie przewidział, a mianowicie Rachel puściła pawia prosto na jego spodnie. Czyżby to była karmiczna odpowiedź wszechświata na sprowadzanie niewinnych dziewic na złą drogę?
Kiedy Rachel pognała do łazienki, Joseph zdjął spodnie i stojąc w samych bokserakch, zaczął oszacowywać straty. Szybko doszedł do wniosku, że to łatwo się spierze, więc postanowił się tym nie przejmować.


Tak to już właśnie bywa, gdy ktoś nie jest obyty z alkoholem i próbuje dorównać komuś, kto jednak ma w tym większą wprawę. Rachel chciała być fajna i to się na niej zemściło. Nie dość, że puściła pawia i było jej niedobrze, to pojawił jej się fajny szmerek w głowie, znaczący najwyraźniej, że jej alkoholowe możliwości napotkały pewną granicę.
- Umieraaaaam - jęknęła znad muszli klozetowej, bo mimo, że już nie rzygała, wolała jeszcze chwilę nad nią posiedzieć, tak dla pewności, że żadne niepowołane płyny już nie wydostaną się z jej buzi. Nagle w łazience stanął Joseph, bez spodni, a Rachel zaczęła głupio się śmiać.
- Jakie bokserki - rzuciła pomiędzy kolejnymi chichotami, bo najwidoczniej podpita Rachel uznała, że wzorek jego bokserek jej bardzo zabawny. - Skąd Ty je masz - hahaha.


Mam do Josepha tylko jedno zdanie komentarza - dude, this plan backfired. Wątpię, żeby Józek zakładał ornitologiczny finał tego wieczora. No ale jak się najpierw nie myśli, to się później ma pawia na spodniach. Mogło być gorzej, bo na buty, a stamtąd to gorzej wygarnąć z różnych zakamarków...
Joseph ruszył ku łazience, żeby zobaczyć, jak miewa się Rachel. Jak się okazało, to był kolejny zły pomysł dla jego wrażliwego ego...
Słysząc jej komentarz, szybko zerknął na swoje bokserki. No cóż, tak bywa.
- Nie pamiętam - przyznał, zgodnie z prawdą. - Jeśli masz ochotę, mogę Ci pożyczyć - oznajmił z szerokim uśmiechem, po czym udał, że przymierza się do ich zdjęcia. No tak, to by było na tyle, jeśli chodzi o powstrzymywanie się od sprowadzania dziewcząt na złą drogę...


Pijana Rachel była nieprzewidywalna, bo... Tak naprawdę prawdopodobnie po raz pierwszy była w takim stanie. Z jednej strony Józek mógłby sobie pogratulować tego wyczynu, ale z drugiej... Spójrzcie na niego: zarzygane spodnie, laska się śmieje z jego gaci... No cóż, mogło być lepiej.
- Będziesz się rozbierał? - i znów zachichotała. Pewnie gołego ptaka też nigdy nie widziała, tyle smutku w jej życiu! - Czekaj, przyniosę jednodolarówki na zachętę - zaśmiała się. Pewnie widziała to na filmach!


No cóż, trzeba przyznać, że ten numer Józkowi zdecydowanie nie wyszedł. Dobrze, że chłopak szybko się nie zniechęca, bo wspólne przygody Józka i Rejczel mogłyby się szybko zakończyć a wtedy byłoby nam smutno.
- Jeśli będziesz grzeczna - odparł, chociaż powinien się ugryźć w język, bo przecież chodziło mu cały czas o to, żeby Rachel przestała być taka grzeczna. - Tak mało? Myślę, że to widowisko jest warte przynajmniej pięciodolarówek - powiedział z bezwstydnym uśmiechem. Oj, Józek, Józek, ty się lepiej nie popisuj, bo jeszcze co innego może zostać wyśmiane...


Być może Józek zabrał się za to z niewłaściwej strony. Albo powinien najpierw jakoś przyzwyczajać Rachel do alkoholu i spożywania go w większej ilości, no ale po prostu tego nie przemyślał. Może kolejny plan będzie lepszy.
- Zawsze jestem - no, może z wyjątkiem tego, kiedy narzygała mu na spodnie, ale to taki tam wypadek przy pracy. A Józek i tak sobie na to zasłużył!
- Łee, to prawie darmo, kupuję droższą kawę - machnęła ręką w powietrzu kompletnie niezrażona jego zachowaniem i właściwie chyba była ze wszystkim na 'tak' w tym momencie.
- Chyba nie mam takich drobnych - rzuciła, zastanawiając się na głos, po czym wstała znad kibelka, bo chyba odechciało jej się już dzielić swoim obiadem z Józkiem i jego sprzętem łazienkowym. - Łooo, ale mi śmiesznie - wymruczała, bo najwyraźniej zbyt raptownie podniosła się z podłogi, bo zakręciło jej się w głowie i poleciała w stronę Józka.


Będzie wiedział już na przyszłość, czego nie robić, chyba, że znowu będzie chciał skończyć z obrzyganymi spodniami, chociaż szczerze w to wątpię.
- W to nie wątpię - zgodził się, bowiem Rachel była idealnym obrazem grzecznej dziewczynki. Co on, oczywiście, zamierzał zmienić.
- Hmm, to szkoda. Nie ma kasy, nie ma striptizu - rzucił, niby to zawiedziony, ale wiedział, że Rachel wystarczy wrażeń na jeden dzień. Jego przypuszczenia okazały się słuszne, gdy dziewczyna podniosła się z podłogi i od razu zachwiała. Joseph złapał ją i podniósł, po czym ruszył w stronę sypialni. Niech się trochę przekima, biedna.

/ztx2
Powrót do góry Go down
https://vicious-circle.forumpolish.com
 
Joseph & Rachel #1
Powrót do góry 
Strona 1 z 1
 Similar topics
-
» Joseph & Rachel #2
» Rachel/Joseph - Roseph
» Rachel
» Joseph

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Vicious circle :: Do przeniesienia :: Gry-
Skocz do: