IndeksIndeks  Latest imagesLatest images  SzukajSzukaj  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  

 

 Lexi & Julian #1

Go down 
AutorWiadomość
Admin
Admin
Admin


Liczba postów : 670
Join date : 24/06/2019

Lexi & Julian #1 Empty
PisanieTemat: Lexi & Julian #1   Lexi & Julian #1 Icon_minitimeSob Cze 29, 2019 3:26 am

Nadszedł czas na kolejną nudną wyborczą imprezę, której Julian ani trochę nie miał ochoty zaszczycić swoją osobą, ale jak to mówią - noblesse oblige, więc mówi się trudno i płynie się dalej. Na szczęście jak to zwykle bywało, obowiązywało zaproszenie z osobą towarzyszącą, więc Thornton naturalnie zmusił swoją asystentkę, żeby się pojawiła. Właśnie dostrzegł ją przy stoisku z alkoholem, więc ruszył w tamtym kierunku.
- Dzień dobry, Alexandro, piękny mamy dzisiaj wieczór - pozdrowił ją, zajmując miejsce u jej boku. - Tak nawiasem, genialna kiecka, powinnaś zacząć zakładać ją do pracy - dodał po chwili, kiedy już udało mu się zlustrować Lexi wzrokiem od góry do dołu. - Może wtedy pomyślimy o podwyżce - zasugerował, uśmiechając się bezczelnie.


Decydując się na staż u Thorntonów Lexi nawetn ie podejrzewała, że jej szef będzie tak absorbującym człowiekiem. Zwykle w firmach prawniczych zasypują stażystów papierami do kserowania i wysyłają ich po kawę, ale nie, Julian Thornton nie znał takiego pojęcia jak "granica". Fawley naprawdę nie miała ochoty szlajać się z nim w tak wiele dziwnych miejsc, z czego bankiet u polityka był jeszcze najbardziej normalnym, aczkolwiek nudnym. Umówmy się, był piątek wieczór, miała milion innych możliwości, ale musiała zjawić się tutaj. Nic więc dziwnego, że pierwszym co przyszło jej do głowy był akurat alkohol.
- LEXI - poprawiła go, głośno i wyraźnie. - Jak na byłego studenta prawa masz słabą pamięć - zdawała sobie oczywiście sprawę, że nazywał ją pełnym imieniem, żeby ją wkurwić, ale w takim razie lubiła też się odgryźć. - Przestań się gapić! - skarciła go, starając się lekko zsunąć sukienkę w dół, żeby zakryła większą część ud. Niestety nadaremno. - I bez niej gapisz mi się na dupę. Poza tym, jak na to ile robię i tak za mało mi płacisz - dodała, nalewając sobie jakiegoś słabszego drinka. Mimo, że było nudno, nie miała zamiaru wychodzić stamtąd na czworakach.


- Myślę, że nasza relacja jest na tyle wyjątkowa, że możesz mi udzielić specjalnego pozwolenia, Alexandro - powiedział niezrażony, specjalnie akcentując jej pełne imię. - Mam doskonałą pamięć - stwierdził tylko, wzruszając ramionami. W końcu pamiętał wszystkie miejsca, gdzie bezpiecznie było wyrzucać zwłoki, no ale nie mógł jej o tym opowiedzieć w środku wyborczego przyjęcia. Nawet on nie był taki skandaliczny. - O przepraszam, nie wiedziałem, że jest jakiś przepis, który tego zabrania - stwierdził z rozbawieniem. - Czyżby wyszła nowa ustawa o gapieniu się szefów na ich asystentki? Prześlij mi na maila, w wolnej chwili się zapoznam - dorzucił z udawaną powagą. Doprawdy, gdyby nie chciała, żeby się gapił, mogła nie zakładać tej sukienki. - Jeśli czujesz się pokrzywdzona, zawsze możesz się pogapić na moją w ramach rewanżu - zaproponował niewinnie. Wiedział, że ten komentarz pewnie wprawi ją w poirytowanie, więc spróbował zmienić temat i zwinął dwa kieliszki ze stołu, po czym podsunął jeden w stronę Lexi, mimo że jeszcze nie skończyła poprzedniego. - To co, jeszcze po gorzale?


- I tak mnie nie słuchasz, więc właściwie wszystko mi jedno - przewróciła oczami. Wiele razy wałkowała już z nim, że nie lubi swojego pełnego imienia, ale ten żeby ją denerwować specjalnie go używał. Więc w sumie... what's the point?
- Dzięki, obejdzie się - mruknęła. Dlaczego on zawsze musiał być taki irytujący? Ale, żeby nie było, Lexi raczej już do tego przywykła. Raczej nie przestało jej to denerwować, ale była, nazwijmy to, bardziej odporna na jego uwagi.
- Czemu nie. To nie tak, że mogłabym w tej chwili wymienić co najmniej dziesięć miejsc, w których wolałabym być w piątek wieczorem... Ale ostrzegam, nie mam zamiaru bawić się w Twoją nianię i odwozić do domu - dopiła swój alkohol, a potem wzięła mu z ręki przeznaczoną dla niej szklaneczkę i upiła łyka. Skoro już była zmuszona spędzać piątkowy wieczór w tak nużący sposób, to chociaż napije się burżujskiego alkoholu za free. Zawsze to jakiś plus sytuacji.
- Po co w ogóle jestem Ci tutaj potrzebna? - spytała, spoglądając na niego badawczo.


- Ależ, moja droga, przecież wiesz, że zawsze Cię słucham - powiedział z udawanym oburzeniem, kładąc sobie rękę ma sercu. - Bez Twoich rad już dawno bym zginął w tym okrutnym prawniczym świecie.
- That's the spirit. Teraz możemy rozmawiać - pochwalił ją, kiedy wzięła od niego szklaneczkę z trunkiem, po czym łyknął nieco ze swojej. Julian doskonale zdawał sobie sprawę, że przetrwają wieczór nudy tylko jeśli będą posiłkować się zawartością hotelowego barku.
- Jesteś moją asystentką - oznajmił, jakby to wyjaśniało wszelkie wątpliwości. - Musisz mi... asystować.


- No i po co ta ironia? Oboje wiemy, że taka jest prawda - Julek za bardzo się już przyzwyczaił do tego, że Lexi dla niego pracowała i pewnie odwalała za niego wszelkiego rodzaju telefony i inne rzeczy. Bez niej by zginął marnie!
- W piątek po godzinach? - spojrzała na niego z powątpiewaniem. Żeby chociaż dodatkowo jej płacił, ale nie, to tylko pobożne życzenie...
- Zdajesz sobie sprawę, że niektórzy mają też poza pracą własne życie? Dzwoni Ci tam gdzieś w głowie coś takiego czy niebardzo? - rzuciła, upijając kolejnego łyka. Pewnie będąc w domu siedziałaby przed telewizorem oglądając durny film czy powtórki The Vampire Diaries, ale Julian nie musiał tego wiedzieć. Chociaż nie, on raczej był już tego świadomy. Co nie zmieniało faktu, że nie mógł jej wiecznie zawalać rzekomymi obowiązkami, bo to, ile robiła i co robiła, już dawno wykraczało poza granice jej obowiązków.
- A po co Ty chciałeś tutaj przyjść? Lubisz katować się takim nudziarstwem z własnej woli?


- Jakbyś tego jeszcze nie wiedziała, ironia to moje drugie imię - odparł niezrażony. Chyba nie istniała osoba, która sprawiłaby, że Julian powstrzymałby się od swoich zwykłych docinków.
- Dobra asystentka jest zawsze na stanowisko, nie słyszałaś? Może gdybyś o tym wiedziała, szybciej zasłużyłabyś na podwyżkę - dodał, żeby nieco się z nią podrażnić. Lexi już dawno powinna dostać więcej kasy, ale Julian lubił myśleć, że przez to zmusza ją do tolerowania jego wybryków.
- Własne życie, powiadasz? A co, czeka na ciebie w domu sznur kochanków czy coś w ten deseń? Jeśli nie, to nawet takie nudziarskie party brzmi dobrze, przynajmniej jest darmowa wóda - stwierdził, wzruszając ramionami.
- Pytasz, a wiesz. Przyzwał mnie tutaj rodzinny obowiązek. Dobra reprezentacja rodziny to podstawa.


- Po prostu masz sobie ze mną za dobrze. Może gdybyś trafił jakąś tępą dzidę szybciej zacząłbyś mnie doceniać - taka prawda. Człowiek nie docenia tego, co ma pod nosem, a taki Julian już na pewno nie doceniał Lexi. W przeciwnym wypadku już dawno dostałaby więcej kasy, a umówmy się, jeżdżenie po szefa w środku nocy na jakieś zadupie jednak zasługuje na specjalne nagrodzenie i nie należy do obowiązków typowej asystentki. Żadna inna by temu nie podołała i przede wszystkim nie wytrzymała z Thorntonem.
- Nie czeka i to wszystko Twoja wina - stanowczo za dużo pracowała, ale z drugiej strony, z Julkiem miała już o tyle dobrze, że zawsze mogła mu wygarnąć co myśli, trochę się z nim podrażnić i w zasadzie AŻ tak źle nie miała. Tyle, że często ją denerwował i wywoził w dziwne miejsca i wpędzał w dziwne sytuacje. Ale tak poza tym, nie było najgorzej, nie? Lexi już przywykła, co nie zmienia faktu, że zawsze można było próbować wydębić podwyżkę. Kasy na ciuchy nigdy za wiele!
- Rozumiem, że Twoi bracia mieli ciekawsze rzeczy do robienia i wkręcili biednego Juliana?Jakiś Ty biedny - przewróciła oczami, upijając kolejnego łyka. - Od kiedy to przejmujesz się takimi bzdurami? - zawsze postrzegała Julka bardziej jako takiego free spirit, w firmie robił co mu się żywnie podobało, poza nią pewnie też, więc niby co go zmuszało do przyjścia na imprezkę? to nie tak, że tutaj przyjdzie i będzie błyszczał wśród tłumów, nie? Widać, że miał na to raczej wyjebane.


- Nie zatrudniłbym tępej dzidy, moja droga, i właśnie dlatego to Ty masz tę pracę – powiedział, nie przejmując się jej pretensjami. – Poza tym, ja naprawdę Cię doceniam, tylko na mój własny sposób – dodał jeszcze. Brawo Julian, to naprawdę wiele wyjaśnia.
- Czyżbyś nie mogła myśleć o innych kochankach, skoro ja jestem w pobliżu? Aż tak Cię rozpraszam? – spytał bezczelnie, ale po prostu nie mógł się powstrzymać. To, że wiedział, że miała na myśli ilość pracy, jaką ją zarzucał, w niczym mu nie przeszkadzało. Podpuszczanie Lexi było jednym z jego ulubionych zajęć.
- Bardzo biedny. Jak te porzucone szczeniaczki w schroniskach, może nawet bardziej – powiedział, po czym zaprezentował swoje najlepsze ‘puppy dog eyes’. Nie, żeby Lexi to wzruszyło. – A skoro już musisz wiedzieć to tak, wszyscy są zajęci i jak zwykle wypadło na mnie – odpowiedział, udając, że go to nie rusza. Nie lubił rozmawiać o swoich braciach, jako że oni byli ulubieńcami ojca, a Julian zbierał po nich resztki całe życie. – Odkąd dostałem awans i muszę się tym przejmować. Poza tym nie zapominaj, że jeśli sobie oleję i wylecę, to Ty razem ze mną – uściślił, uśmiechając się niewinnie.



- Nawet gdyby miała duże cycki? I tak wiem, że wszyscy faceci myślą tym co mają w spodniach, więc nie masz co kłamać - wzruszyła lekko ramionami. Nie sądziła, by Julian stanowił w tej kwestii jakiś specjalny wyjątek. Tak naprawdę, Lexi pewnie wcale nie była mu aż tak potrzebna do wykonywania jego roboty, bardziej upodobał sobie denerwowanie jej i samo jej towarzystwo.
- To wiele wyjaśnia - Julek w ogóle był inny, tego akurat nie da się ukryć.
- Jasne. Brałabym Cię tu i teraz, ale tak przy ludziach nie wypada - odparła z wyraźnie wyczuwalnym sarkazmem, ponownie zamaczając usta w alkoholu. Ach, ten Julek i jego wybujałe ego!
- Powiedz, nie potrzebujesz czasem większego gabinetu? Wiesz, Ty i Twoje ego niedługo przestaniecie się mieścić w tej Twojej klitce - zasugerowała uprzejmie. Nie, żeby Julek miał mały gabinet, no ale chyba jej przekaz był jasny.
- Wiesz, jak tak teraz na Ciebie patrzę, to nawet dostrzegam podobieństwa. Ale jak zaczniesz oznaczać teren, to Lexi's out! - ostrzegła uprzejmie. Taaak, Lexi też lubiła mu dokuczać. Podejrzewam, że oni tak już po prostu mieli i też trochę badali teren na jak dużo mogą sobie pozwolić. No i zawsze taki plus, że mimo, że była jego pracownicą, to jednak powie mu prawdę, a nie włazi mu w dupę tak mocno, że widzi już gardło, jak pewnie większość pracowników firmy, chcących podlizać się tym samym jego ojcu.
- Czy ja wiem... Ostatnio Twój brat perfidnie gapił mi się na cycki, więc myślę, że dałabym radę się utrzymać.


- Zależy jak duże. Ale cycki większe od mózgu to trochę kiepski interes, chyba że wkrótce opatentują metodę pisania pozwów przy pomocy cycków, wtedy mógłbym to rozważyć – powiedział poważnie, jakby naprawdę się nad tym zastanawiał. Bądź co bądź, Lexi nie miała na co narzekać w tym departamencie, więc nie wiedział, skąd to pytanie. – Tak między nami, to Twoje też są niczego sobie, zwłaszcza w tej sukience. Poważnie, powinnaś się w niej pokazać w poniedziałek w biurze, a może wreszcie naprawdę pogadamy o tej podwyżce.
Pewnie i tak nie pogadają, ale każdy argument jest dobry, żeby zapewnić sobie wizualne wrażenia.
Na kolejne rewelacje ze strony Lexi, Julian udał, że krztusi się alkoholem.
- Poważnie? Wiesz, widziałem tutaj kilka przyjemnych zaułków, więc jeśli masz ochotę, to szepnij słówko, coś się załatwi – powiedział, puszczając do niej oko. – Mam tylko nadzieję, że masz ładną bieliznę, bo jak ktoś na przyłapie, to może być wstyd przed ludźmi.
- Zawsze możemy wyburzyć ścianę i przyłączyć Twoją klitkę do mojej. Będziemy wtedy w pracy cały czas razem, na pewno od dawna o tym marzysz – powiedział niezrażony. O nie, Lexi zdecydowanie go nie zniechęci, nawet takimi komentarzami.
- Ależ skąd, moja kultura osobista jest bez zarzutu, nie obawiaj się – zapewnił ją żarliwie. Dobra, dobra, Julian, komu ty to wciskasz…
- Naprawdę? Co za… - oburzył się. To się nie godzi, tylko on mógł się gapić w dekolt Lexi! - Nie martw się, zadbam o Twoją cześć i ukrócę te niecne praktyki.


To nie tak, że Lexi narzekała, bo jej tam jej obecny rozmiar cycków wystarczał. To było tak w kwestii zatrudnienia tępej dzidy, prawda.
- Chciałam kupić drugą tylko, że czarną specjalnie do pracy, ale że nie dostałam podwyżki, więc nie kupiłam - rzuciła, z udawaną smutną minką. Taki argument Julek mógłby kupić, więc może tym razem jej się uda? Pewnie nie, ale próbować zawsze warto. Może któregoś dnia w końcu ulegnie.
Chociaż Lexi podejrzewała, że szybciej jednak jej się ten staż skończy i po prostu zatrudni się gdzieś jako prawnik i za lepszy hajs. Nie będzie całe życie tyrała na stażu.
- I'm soooo not that drunk - rzuciła z rozbawieniem. Doprawdy, musiałaby osuszyć chyba połowę hotelowego baru, żeby skusić się na dobrowolne macanki z Julkiem.
- I tak jesteśmy cały czas razem, bo KTOŚ - tu spojrzała na niego wymownie - się cały dzień leni i mi przeszkadza - zmrużyła lekko oczy. Taka prawda. Pewnie te wszystkie pozwy pisał już od ręki, a potem resztę czasu spędzał "umilając" pracę Lexi. Hurra...?
- O tak, Twoje zapewnienie od razu mnie uspokoiło - rzuciła z nutą sarkazmu. - Hm, właściwie, może Twój brat płaciłby mi więcej? Ooo, przyjdę w tej kiecce w poniedziałek i to sprawdzę! - powiedziała, udając, że faktycznie ma to w planach, bo to przecież genialny pomysł.


Żadna tępa dzida nie podołałaby kopaniu zwłok, no ale nie wyprzedzajmy faktów, bo Lexi jeszcze nie wie, jakie super zadania ją czekają.
- A widzisz, i od takiego argumentu trzeba było zacząć. Wiesz, że faceci są wzrokowcami, logika tutaj nie zadziała – odpowiedział. – Poszukaj w sklepach jakichś skąpych łaszków, to kto wie, może bardzo szybko mnie przekonasz.
Julian zachowywał się, jakby obchodził go tylko jej wygląd, ale prawda była taka, że lubił jej towarzystwo, no i Lexi znała się na swojej robocie i dawała sobie radę nawet z jego najdurniejszymi zadaniami.
- Twoje oczy mówią co innego. Rzekłbym nawet, że rozbierasz mnie wzrokiem. To dobra podstawa pod pozew o molestowanie, nie żeby coś – powiedział tylko, posyłając jej uśmiech mówiący „Wiem, że mnie pragniesz i boisz się przyznać”. – Tylko uprzedź mnie, zanim zaczniesz się do mnie dobierać, żebym zdążył umyć zęby, bo zapewne trochę walę alkoholem.
- Widzisz? To musi być przeznaczenie. Jesteśmy parą dobraną w szefowo-asystentkowym niebie - odparł, wyraźnie zachwycony tą wizją. Prawdą było, że szybko uwijał się ze swoją robotą w biurze, a samo wypełnianie papierów było nudne, więc nic dziwnego, że ciągle nachodził Lexi przy jej biurku.
- Znakomity pomysł! – podchwycił od razu, bo gdyby się sprzeciwił, Lexi byłaby górą, bo udałoby się jej go podpuścić, a w końcu to on musiał mieć ostatnie słowo. – Tylko nie zapomnij się odpowiednio pochylić, to przy okazji ja wykonam własny eksperyment i sprawdzę czy założyłaś pasujące majtki.


- Ostatnio kilka fajnych widziałam, więc przemyśl to - zasugerowała. Tak naprawdę pewnie była to tylko podpucha, ale spróbować nie zaszkodzi. Zwłaszcza, że bez podwyżki i tak niewiadomo ile kiecek nie kupi, bo jej szkoda kasy. Mieszkanie w Niu Jorku nie należy do najtańszych.
- Nie można mówić o molestowaniu, jeżeli druga strona sama tego pragnie - wymruczała, udając, że faktycznie to przemyśli. Przecież to taki genialny pomysł! - Na Twoim miejscu nie wstrzymywałabym oddechu w oczekiwaniu na ten moment - bo mógłby się biedak udusić i co wtedy? Taka strata dla ludzkości! Dla Lexi na pewno, kto by jej przeszkadzał w pracy?
- Nie przyzwyczajaj się. Staże nie trwają wiecznie - powiedziała, w razie gdyby nie wiedział. Lexi nie miała zamiaru do końca życia pracować jako marna asystentka, a właściwie to stażystka. Nie po to się męczyła na tym jebanym prawie, by zarabiać o wiele mniej niż szanowany prawnik.
- Zaoszczędzę Ci kłopotu. Do takich kiecek nie nosi się bielizny - dodała, puszczając do niego oko i ponownie zamoczyła usta w alkoholu, z rozbawieniem obserwując jego reakcję, która zapewne była bezcenna.


- Przemyślę, jeśli zaopatrzysz się też w parę kompletów bielizny i dorzucisz fotki z przymiarki – obiecał, starając się zachować powagę. Ach, ten Julian, jego myśli zawsze krążą gdzieś w rynsztoku.
- I dlatego jesteś moją asystentką, wnioskowanie bez zarzutu – pochwalił ją, słysząc jej uwagę. Niezbyt się przejmował tym, że jego pseudouwodzicielskie teksty zupełnie nie działały, w końcu robił to raczej dla śmiechu niż na poważnie. Przynajmniej na razie.
- Nigdy nie mów nigdy, bo w takim wypadku jeśli kiedyś pojawisz mi się napalona pod drzwiami o 3 nad ranem, będę musiał Cię odprawić. Z żalem, to prawda, ale będę musiał. I ominie Cię wszystko, co najlepsze – pouczył ją i dla wzmocnienia efektu pogroził palcem.
- Może i nie, ale zawsze możesz zapragnąć stałej posady w cudownej firmie Thornton&Thornton. Wiem, że masz obsesję na moim punkcie i nie chcesz się ze mną nigdy rozstawać – powiedział i uśmiechnął się szeroko. Mimo wszystko nie lubił myśleć o tym, że Lexi kiedyś odejdzie. W końcu kto wtedy będzie mu dostarczał rozrywki?
Stało się, Lexi zdetonowała bombę i Julian zakrztusił się alkoholem, tym razem naprawdę.
- Hmm… - wymamrotał, gdy udało mu się wreszcie jako tako ogarnąć. – To zdecydowanie więcej informacji niż się spodziewałem, dzięki. Aczkolwiek regulamin biura zakazuje braku bielizny, więc gdybyś była taką niegrzeczną dziewczynką, musiałbym Cię jakoś ukarać…


- I żadnego prywatnego pokazu bielizny? Jak tam chcesz... - rzuciła niewinnie. Gdyby ktoś przyglądał, czy raczej przysłuchiwał im się w boku, to by pomyśleli, że faktycznie coś tutaj się święci, no ale oni dogadywali sobie raczej dla fun'u. Przynajmniej na razie, jak słusznie zauważyłaś.
- O nie, tego byśmy nie chcieli - powiedziała z ukrywanym przerażeniem. Bardzo teatralnym, bym rzekła, żeby Julek faktycznie wiedział, że ona się tylko zgrywa. Bo z nim to nigdy nie wiadomo. - Ty wiesz?! Co mnie zdradziło - rzuciła, przewracając oczami. O tak, obsesja taka wielka, wow! Swoją drogą, pewnie trudno byłoby uzyskać posadę prawnika na równi z innymi w rodzinnej firmie, która jest też mafią, bo firma to tylko przykrywka. I weź się tu człowieku ogarnij. Zresztą, Lexi nie nadawała się do zabijania. Opcjonalnie, może kopać.
- Twoja strata - puściła do niego oczko, oczywiście wszystko to dla fun'u i znów się napiła. Impreza sama w sobie była nudna jak flaki z olejem, zdecydowanie nie jej klimaty, i pewnie nie przyznałaby tego na głos, ale Julek chociaż zabawiał ją rozmową. Jakkolwiek dziwna i często niestosowna by ona była.
- Jak długo masz zamiaru tutaj siedzieć? - spytała, zmieniając temat i zerknęła na wyświetlacz telefonu, by sprawdzić godzinę. Nic się nie rozkręcało, pojawić się pojawili, więc może by uznać, że swoje odbębnili i mogą spadać? Fawley byłaby przeszczęśliwa.


- O, kochanie, nie myślałem, że jesteśmy już na etapie prywatnych pokazów, ale skoro tak ładnie proponujesz, nie będę Cię powstrzymywał...- odpowiedział, sugestywnie ruszając brwiami. - Szepnij tylko gdzie i kiedy.
- Wszystko. Twoje feromony od razu zdradzają, jak wielką masz na mnie ochotę. Ale nie martw się, Twój sekret jest u mnie bezpieczny - dodał ciszej, jakby naprawdę ukrywali poufną informację. Bardziej poufne były mafijne sekrety jego rodziny, ale kto by się tam wdawał w szczegóły.
- Hmm - zastanowił się, słysząc jej pytanie. - Pomyślmy. Pewnie zaraz będą jakieś wyborcze mówki i inne gwoździe programu, więc myślę, że to przesiedzimy i potem będzie można się ulotnić.


- Zrobię Ci niespodziankę - odparła tonem, jakby faktycznie miała to zrobić. No ale wiadomo, że to tylko zgrywa. Myślał, że tylko on może tak z nią pogrywać? Trafił na godnego przeciwnika. Aczkolwiek, kiedy miała stertę rzeczy do zrobienia w pracy, to takie jego zachowanie bardziej ją irytowało, niż bawiło.
- Musimy siedzieć na wszystkich przemowach? - jęknęła wyraźnie niezadowolona. Chyba nie muszę mówić, że liczyła iż szybciej się stamtąd ulotnią? Kogo obchodzą pięknie napisane przemowy polityków, skoro i tak żadna obietnica, którą tam zawarli się nie spełni. Jeśli spytać Fawley, to tylko strata czasu. - W takim razie będę potrzebowała więcej alkoholu - i sięgnęła do tacy, przechodzącego akurat kelnera, zwijając od niego dwie szklaneczki pełne alkoholu. - Łapy precz, to dla mnie - ostrzegła Thorntona, mrużąc oczy, kiedy już zaczął wyciągać rękę w jej stronę. Cóż, ona nie musiała być trzeźwa przez całe to urocze spotkanko, więc będzie korzystać z uroków darmowego alkoholu. Usiadła na jakimś krzesełku i gapiła się gdzieś przed siebie, pewnie obserwowała ludzi.
- Dziwiczy wąsik na dwunastej - rzuciła, konspiracyjnym szeptem. - O rany, niezłe towarzycho się tutaj zebrało... - i znów się napiła. Yolo!


- Nie zapomnij obwiązać się wstążeczką w strategicznych miejscach. To podziała na moją wyobraźnię - zasugerował bezwstydnie, od niechcenia sącząc alkohol. O, mógł tak cały wieczór. Na każdą uwagę poczynioną przez Lexi mógł znaleźć niestosowny komentarz.
- Jeśli ładnie mnie poprosisz, może znajdę wymówkę, żeby zmyć się wcześniej - powiedział, rozbawiony jej niezadowoleniem. Jakby nie było, on był tu gościem, ona osobą towarzyszącą i to on decydował o tym, kiedy wyjdą.
- Nie krępuj się - stwierdził radośnie, obserwując jej poczynania. Nie zraziło go nawet to, że odmawiała mu alkoholu, co w innych okolicznościach byłoby nie lada obrazą. Co jak co, ale nikt nie rozdziela Juliana od jego ukochanej gorzały. - Taka mała dziewczyna i tyle alkoholu, ciekawe jak zatoczysz się do domu. A może będę musiał Cię przenocować w moim łóżku? Przyznaj się, uknułaś to od początku.
Wizja Lexi w jego łóżku była zachęcająca, ale Thornton zdawał sobie sprawę z tego, że prawdopodobnie piekło prędzej zamarznie. Chyba, że przyjmiemy teorię Dantego, że piekło już jest zamrożone, wtedy szanse Juliana drastycznie by wzrosły.
- Pewnie nie tylko wąsik jest dziewiczy... - skomentował, zerkając w kierunku, który Lexi mu wskazała. - No cóż, sama elita - podsumował złośliwie. Niestety, sława i majątek niezbyt często szły w parze z oszałamiającą urodą.


- Czyli związać sobie ręce i nogi, bo dobrowolnie nikt do Ciebie nie przychodzi? - spytała z udawaną uprzejmością. Ten Julek to miewał bardzo dziwne pomysły, ale Lexi zdążyła już raczej przywyknąć, że wiecznie rzucał niestosownymi uwagami. Czasem zastanawiała się, czy za tymi jego wszystkimi przechwałkami kryło się cokolwiek z prawdy.
- Zawsze mogę udać, że mdleję, a nie dość, że będą mogła się ulotnić, to może ocuci mnie jakiś przystojny pan ratownik - zdecydowanie lepsza wizja! Może nawet kiedyś Lexi to wypróbuje, tak w ramach zaspokojenia własnej ciekawości. Byle nie w biurze, bo tam najczęściej kręci się wokół niej Julek, który pewnie zamiast robić jej sztuczne oddychanie zacząłby od macanek całego ciała. To byłoby do niego podobne.
- Jesteśmy w hotelu, najwyżej tu przenocuję - pewnie nie było jej stać na noc w takim luksusowym hotelu, ale skłamać nie zaszkodzi, prawda? - Oooo tak - rzuciła niezadowolona, że nawet nie ma na kim oka zawiesić. Był oczywiście Julek, ale... Nie ma co próbować, jego ego niedługo udusi swoim ogromem wszystkich na sali bankietowej. Popijała alkohol ze swojej szklaneczki, gdy na scenę zdążył wejść jeden z polityków i zaczął już zanudzać ludzi. Nagle, po odsłonięciu kotary usłyszeli głośny krzyk. Lexi od razu spojrzała w tamtym kierunku i choć gromadziło się tam sporo ludzi, dała radę zobaczyć o co chodzi. T R U P.
- O kurwa... - rzuciła i z wrażenia aż upuściła szklankę z resztką alkoholu, która z trzaskiem rozbiła się o posadzkę. - CO TO MA BYĆ?! - pisnęła, zwracając się do Juliana i zacisnęła palce mocniej na jego nadgarstku. - Dlaczego tam jest trup? - cóż, Lexi nigdy dotąd nie była w takiej sytuacji, więc włączył jej się panic allert.


- Alexandro, jeśli myślisz, że nikt do mnie nie przychodzi, to tylko dlatego, że wykreowałem taką iluzję po to, by nie było Ci przykro. Łamanie serca takiej słodkiej istocie jest karane przez prawo. Believe me, i know - powiedział, dla większego dramatyzmu kładąc sobie rękę na sercu. - Nawet ja nie jestem taki okrutny.
- Przystojny pan ratownik? Chyba miałaś na myśli pan ratownik stary pierdziel? - poprawił ją, uśmiechając się złośliwie. - Rozejrzyj się dookoła, nic przystojnego tutaj nie uświadczysz. Oczywiście poza mną.
Tak, tak, czy wspominałam już, że skromność była jedną z cnót Juliana?
Zignorował jej uwagę o nocowaniu w hotelu. Z jej pensją nie było szans na opłacenie pokoju i Julian doskonale o tym wiedział. Stali we dwoje, przez chwilę zabawiając się komentowaniem osób obecnych na sali, aż wreszcie rozpoczęły się wyczekiwane przemowy. A właściwie miały się zacząć, gdyż główną atrakcją wieczoru okazał się... trup.
- To się nazywa niezła impreza - skomentował Julian, wychylając resztę alkoholu ze szklanki. Po tylu latach życia w rodzinie Thorntonów zwłoki i inne takie nie robiły na nim większego wrażenia. Co innego na Lexi, która najwyraźniej próbowała właśnie połamać mu nadgarstek.
- Pewnie dlatego, że jest nieżywy i nie może się przenieść w inne miejsce - zaobserwował trzeźwo, no, na tyle trzeźwo, na ile mógł się czuć po tylu szklankach alkoholu.
- Dobrze się czujesz? - zreflektował się po chwili. Nawet on miewał ludzkie odruchy, a Lexi najwyraźniej panikowała, więc poczuł się w obowiązku, żeby ją jakoś wesprzeć.


- To wszystko brzmi bardzo przekonywująco... jak na ściemę - odparła, bo i tak tego nie kupowała. Głupia nie była, Juliana już od jakiegoś czasu znała, a nigdy jakoś nie widziała, by przychodzili do niego jacyś goście, zwłaszcza tacy płci żeńskiej. Niby dlaczego ciągle jej przeszkadzał? Bo dzięki niej miał towarzystwo. Tak, Lexi była o tym całkiem przekonana.
- I znów to wybujałe ego. Uważaj, bo zaraz wyproszą Cię z imprezy, bo zabiera za dużo tlenu - przewróciła oczami, dalej popijając drinka. No a potem pojawił się trup i zrobiło się messy. Tak jakby, bo właściwie trup tylko się pojawił za kotarą, nic więcej z nim nie robili.
- Niezła impreza?! What's wrong with you?! - rzuciła, dalej nieco piskliwie, ale najwyraźniej kompletnie nad tym nie panowała. Sorry, że nie była przyzwyczajona do widoku zakrwawionych zwłok, tak jak Julek. O czym, swoją drogą, też jeszcze nie wiedziała...
- To nie jest odpowiednia pora na żarty! - nie, teraz ją to wszystko nie bawiło i nawet nie potrafiła wymyśleć zgrabnej riposty na jego słowa. - Nie, nie czuję się dobrze. Tam jest trup, TRUP! Zaraz się zrzygam... - rzuciła, krzywiąc się i zaczęła się rozglądać za wiadrem, czy czymś w tym stylu. - Co to ma być za impreza i dlaczego mnie tutaj sprowadziłeś? To wszystko Twoja wina! - i po tych słowach walnęła go z piąstki w ramię.


- Nadejdzie taki dzień, kiedy doznasz objawienia, niczym Budda i wtedy wspomnisz moje słowa, a ja wypomnę Ci jak bezczelnie oskarżyłaś mnie o ściemnianie - powiedział, niczym niezrażony. Prawdą było, że potrafił być czarujący, kiedy chciał i nie narzekał na brak powodzenia. Inna sprawa, że szkoda mu było czasu na staranie się.
- Na pewno mniej niż ci nadęci politycy. Moje ego jest przynajmniej urocze i niesamowicie inteligentne - stwierdził, wzruszając ramionami. Tak, skromność always&forever.
- Ze mną? - uniósł brwi w wyrazie uprzejmego zdumienia. - To ty się wydzierasz jak opętana, nie ja.
Nie był fanem udawania, dlatego nie miał zamiaru pozorować, że widok trupa w jakiś sposób go poruszył. Dla niego to nie pierwszyzna. Zignorował połowę jej tyrady, bowiem Lexi zawsze dużo mówiła, a w nerwach już szczególnie.
- Tylko nie na moje buty - ostrzegł, słysząc jej zapowiedź. - Proponuję tamtego kwiatka w rogu - dodał, jakby to miało w czymś pomóc. Brawo, Julian.
- Ał! - skrzywił się, bardziej dla zasady niż z bólu. - Teraz już na pewno możesz zapomnieć o podwyżce, przemoc wobec szefa jest karalna - dodał, starając się rozładować jakoś napięcie tej sytuacji. - I wypraszam sobie, skąd miałem wiedzieć, że politycy gustują w dekorowaniu sceny zwłokami? Ale masz rację, ta impreza jest do bani. Chcesz już iść? Odwiozę Cię do domu - zaproponował, widząc zdenerwowanie Lexi. Uznał, że tak będzie dla niej najlepiej.


- Tam jest trup, a Ty zachowujesz się, jakby to było dla Ciebie coś zupełnie normalnego! - tak, dalej krzyczała. I chyba wolałaby nie słyszeć uczciwej odpowiedzi na to. Nie była jeszcze gotowa poznać mrocznej strony Juliana, bo jak do tej pory miała go raczej za niegroźnego osobnika.
- I tak byś mi jej nie dał! - oszust. Lexi zdawała sobie sprawę, że z Julkiem jako szefem o podwyżce może tylko pomarzyć, bo wolał ją podręczyć. A potem się pewnie będzie dziwił, że Fawley woli odejść pracować do innej firmy, niż dalej zalegać w Thornton&Thornton. Tam nie miała zbyt wielkich możliwości rozwoju zawodowego, niestety.
- Głupie pytanie. Chodźmy już stąd - chciała wyjść już z pół godziny temu, ale mniejsza o to. Wszyscy byli zbyt zaaferowani trupem, a Lexi odetchnęła z ulgą, że faktycznie mogli wyjść. No a potem Julek odwiózł ją do domu, pominę fakt, że pił, więc pewnie nie powinien.

/ztx2
Powrót do góry Go down
https://vicious-circle.forumpolish.com
 
Lexi & Julian #1
Powrót do góry 
Strona 1 z 1
 Similar topics
-
» Lexi & Julian #2
» Lexi & Julian #3
» Lexi & Julian #4
» Lexi/Julian - Julex
» Julian

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Vicious circle :: Do przeniesienia :: Gry-
Skocz do: