Allegra & Desmond #1

Halloween dla większości ludzi było wieczorem pełnym zabawy, ale dla Allegry stanowiło raczej wieczór pracy. Nie chodziło bynajmniej o doglądanie imprezy w hotelu Castellanów. Nie, Allie miała inne zadanie. Sinclairowie byli gospodarzami konkurencyjnej imprezy, która była ich pierwszą próbą odzyskania dawnej pozycji na rynku. Castellanowie z oczywistych względów byli zainteresowani tym, jak ta impreza wypadnie. Allegra była najlepszą kandydatką na zdobycie informacji z pierwszej ręki. Chciała się przysłużyć rodzinnej sprawie, chociaż pewna mała cząstka jej osoby chciała pójść tam także po to, żeby wesprzeć Desmonda podczas tego tak ważnego wieczoru. Od sukcesu imprezy mógł zależeć dalszy los hotelu.
Udała się do przybytku Sinclairów, nie zapowiadając swojego przybycia. Wmieszała się w tłum i rozejrzała. Na dole na szczęście nie rzucił jej się w oczy nikt z właścicieli. Pewnie zajmowali się doglądaniem wszystkiego za kulisami. Miała nadzieję, że nikt jej tutaj nie przyłapie, bo jako Castellano nie była tu mile widziana. Nie wiedziała, czy i na ile rodzeństwo Desmonda wiedziało o ich związku, który przecież miał być sekretem. Podejrzewała, że bliźniaczki czegoś się domyślały, przed nimi ciężko było coś ukryć. Gavin ostatnimi czasy praktycznie nie liczył się jako członek rodziny. O Camdenie i Finlayu ciężko jej było coś powiedzieć. Postanowiła urządzić małe przeszpiegi na dole i ruszyła do sali bankietowej. Musiała przyznać, że wszystko wyglądało imponująco. Ich nowa menedżerka bardzo się postarała. Allegra wyjęła telefon i zrobiła dyskretnie kilka zdjęć wystroju, uzupełniając relację krótkimi notatkami na temat imprezy. Cesare będzie chciał to zobaczyć. Póki co, wszystko szło zaskakująco dobrze. Jeśli szybko się uwinie, może będzie mogła wpaść do Desmonda, który prawdopodobnie siedział w swoim gabinecie, skoro nie widziała go na dole.


Halloweenowy wieczór zapowiadał się naprawdę obiecująco. Nowa menedżerka, którą niedawno zatrudnili, miała kilka dobrych pomysłów i solidnie przygotowywała hotel do wyprawienia imprezy, która miała odbyć się właśnie tego wieczoru. Desmond nie chciał za dużo kręcić się po hotelu w ciągu dnia, żeby czasem jej nie stresować (choć nie wyglądała na taką, co się zbytnio przejmuje), ani też żeby nie wyglądało, że za bardzo patrzą jej na ręce. Wystarczające było już to, że zapewne bliźniaczki kręciły się wszędzie, sprawdzając, czy faktycznie wystrój dobrze się ze wszystkim komponował. Zresztą, i tak pół dnia przesiedział przy laptopie, wypełniając raporty, odpisując na mejle i szukając informacji w sieci. Nie miał czasu na sprawdzanie efektów pracy Elizabeth. Sprawiała wrażenie konkretnej kobiety, takiej, która poradzi sobie z powierzonym jej zadaniem. Poza tym, Sinclair wychodził z założenia, że... Co tak naprawdę mieli do stracenia, dając jej szansę? Hotel ostatnimi czasy nie miał się zbyt dobrze, więc z pewnością przyda im się nowa osoba w ekipie i świeże spojrzenie na wszystko.
Desmond zasiedział się trochę przed laptopem, gdy spostrzegł, że jest już dość późno i wypadałoby pojawić się na imprezie. Wstąpił więc do swojego apartamentu, odświeżył się, wskoczył w garniak, po czym udał się w miejsce właściwej imprezy. Od progu witał się ze znajomymi twarzami, zwinął w drodze kieliszek szampana i przyglądał się wszystkiemu, brylując między ludźmi. Nagle zdawało mu się, że w tłumie dostrzegł znajomą twarz. Czyżby...? Nie, to było niemożliwe, w końcu Castellanowie wyprawiali tego dnia swoją własną imprezę. Wiedziony przeczuciem udał się jednak w tamtym kierunku, z boku obserwując Allegrę. A jednak...
- Przyłapana - rzucił przyciszonym głosem, zjawiając się nagle tuż przy niej. - Nie spodziewałem się Ciebie tutaj - odparł, unosząc brew do góry.